wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 11

Yoshii

Wracaliśmy do domu. To nie jest mój prawdziwy dom. Żyłam w wiosce Wilka. Tatuaż na moim ramieniu jest na to dowodem. Każdego zaznaczono po narodzinach. To symbol nie woli i przynależności. Po mimo tego,że moja wioska została zniszczona, a ja tylko przeżyłam, ciągle pamiętam o tym i na zawsze zachowam tajemnice mego rodu, którą przekaże moim dzieciom. Moja wioska była mała, ale bardzo ważna i potrzebna. Mamy niezwykłe zdolności tropicielskie. Mamy bardzo wyczulony węch, wzrok i słuch. Każda inna wioska wynajmowała nas i płaciła byśmy pomogli, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło. Mój ojciec odmówił jednemu człowiekowi bo był zły, a on wrócił... i spalił moją wioskę. Nie był sam, z nim była dziewczynka, trochę starsza. Pamiętam, że miała czerwone oczy i nic więcej.
Spojrzałam na innych. Każdy był szczęśliwy nawet ta nowa, Angela. Wydawała mi się dziwnie znajoma ale wyrzuciłam to z głowy.Przecież pierwszy raz ją widzę na oczy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się ale... i tak czułam pustkę. Pustkę po utracie rodzinny. Miała wtedy tylko 7 lat. Znalazł mnie wtedy Toshiko. Jest starszy o 10 lat. Przygarnął i wychował. Próbował mnie otworzyć na innych ale z marnym skutkiem. Ciągle byłam zamknięta ale zmieniło się to gdy poznałam Mei. Stała się po tym moją Pierwszą Przyjaciółką ale nade mimo wszystko czułam się sama.

 Nie jesteś sama.

Usłyszałam głos. Odwróciłam się ale nikogo tam nie było. Dziwne.


Nigdy nie byłaś sama.

Znowu usłyszałam ten głos. Spojrzałam na innych ale wydawało się, że nic nie słyszą. Zwolniłam.


Yoshii.....Yoshii.....

To był piękny kobiecy głos. Nagle zauważyłam, że jestem sama tylko las mnie otaczał dookoła i słyszałam sapanie konia.


Yoshii. Nie jesteś sama. Nigdy nie byłaś. Nie musisz czuć się samotna.

Z pomiędzy drzew wyszła piękna kobieta. Wyglądała jak duch. Długie jasne włosy, cała blada, talia osy, duży biust ale kolor oczu nie mogłam zobaczyć. Były bardzo jasne. Coś mnie do niej przyciągało. Czuła, że mówi prawdę i nie prawdę.

Yoshii. Wystarczy, że podasz mi rękę, a cała twa pustka zniknie raz na zawsze.
Wyciągnęła swoją chudą bladą rękę w moją stronę, a ja swoją. Prawie jej dotknęłam, kiedy poczułam czyjąś rękę na mojej. To była Angela.
- Nie jesteś sama i nie rób głupot. Ta zjawa czyta w twoim sercu i mówi co chcesz usłyszeć. Tak na prawdę chce ciebie pozbawić życia by sama mogła ożyć. Masz przyjaciół. Masz Mei. Żyj dla niej.
Patrzyłam w jej piękne krwiste oczy. Widziałam w nich wielką mądrość ale i samotność. Może przechodziła to samo co ja?  Gdy tak na nią patrzałam, zaczynałam rozumieć, a zjawa znikała i nigdzie jej już nie było. Odzyskałam kontakt z rzeczywistością. Nikogo oprócz nas nie było.
- Skąd..
- To jest Las Widmo. W niej żyją właśnie te stwory. Gdy zauważyłam, że ciebie nie ma. Zrozumiałam, że miałaś wahanie. Nie mogłaś podjąć decyzji. - Uśmiechnęła się do mnie. - Choć. Czekają na nas.
Odwróciła się do mnie plecami i zobaczyłam jej długie lśniące czarne włosy. Zauważyła, że się nie ruszyła więc odwróciła głowę. I wtedy se przypomniałam dlaczego wydawała mi się taka znajoma. To ona była tą mała dziewczynką gdy zabijano moją wioskę. Nie mogłam w to uwierzyć. To ona spaliła cała moją wioskę. To ona jest mordercą.
- Choć.  - Potrząsnęłam głową i ruszyłam za nią.
Biłam się sama ze sobą. Z jednej strony poprzysięgłam sobie zemstę ale z drugiej co jeśli ona była zmuszana do tego. Biłam się z tym. Miałam mieszane uczucia. Byłam teraz jak jakaś lalka wypruta z uczuć.
Dołączyliśmy do innych. Nie odzywałam się. Angela im wszystko wytłumaczyła co się stało.
- Yoshii. - Usłyszałam cichy głos Mei. - Wszystko w porządku ?
Martwiła się o mnie. Było to widać i słychać. Zawsze się o mnie martwiła. Taka własnie jest Mei. Martwi się o wszystkich i o wszystko ale nigdy o siebie.
- Tak, w porządku. - Wymusiłam na sobie uśmiech. To był fałszywy  uśmiech. Opanowałam go do perfekcji. Nikt nie umiał zgadnąć czy jest prawdziwy czy nie. Mei chwile patrzyła mi w oczy i zrzedła jej mina.
- Jak będziesz chciała porozmawiać to ze mną zawsze możesz. Możesz na mnie liczyć. Nigdy ciebie nie zdradzę. - Uśmiechnęła się lekko i przez resztę drogi jechaliśmy cicho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz