piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 9

Angela

Leciał prosto na mnie spory kawałek budynku. Miała mnie przygnieść, a ja ciągle nie mogłam się uwolnić. Chciałam śmierci ale nie w ten sposób. Nic nie mogłam zrobić. Czekałam. Dzieliły mnie już 2 metry od śmieci. Nagle pojawił się Pao osłonił mnie, przyjmując na siebie cały ciężar tego kawałka.
Nic mu nie było. Wyprostował się a kawałek budynku, który na nim ciągle leża, spadł obok. Wyciągnął ręce i podniósł to co mnie przygniotło i odrzucił na bok. Poczułam ostry ból w plecach, między łopatkami.
- Czekaj, wbił ci się tam ostry kamień. - Poczułam jego gorące palce na mojej skórze. Szybkim ruchem wyciągnął. Syknęłam z bólu. - Przepraszam.
- Nie szkodzi. - Spojrzałam na niego lecząc się. - Dziękuję za ratunek.
- Nie ma za co. Zawsze możesz na mnie liczyć, a tak poza to jeszcze nie masz za co mi dziękować. Musimy się stąd wydostać a wszędzie dookoła ogień.
- To nie problem. - Uśmiechnęłam się. - Ogniu, zawsze jesteś przy mnie i mnie chronisz, dlatego proszę ciebie byś i obronił Pao, żeby żaden ogień nie zrobił mu krzywdy. - Poczułam przez chwile jak ogień staje się gorętszy.
- To... chodźmy. Reszta na pewno się już martwi. - Uśmiechnął się do mnie. Polubiłam jego uśmiech. Był taki szczery i ciepły.
Kiwnęłam głową i ruszyliśmy biegiem. Wtedy se przypomniałam, że mogłam użyć ziemi by się uwolnić. Poczułam się jak kompletna idiotka, żeby se coś przypomnieć po fakcie.
Ogień nas dotykał ale nie robił nam krzywdy. Wybiegliśmy. Byli zdziwieni na widok Pao u mego boku. Jak widać ruszył sam, bez mówienia im.
Spojrzałam na niego, a on się tylko uśmiechnął łobuzersko.  Toshiko w tym czasie do nas podbiegł. Spojrzał na mnie, a potem na Pao jakoś groźnie i znowu na mnie.
- Nic ci nie jest. - Odetchnął.
- Tak ale tylko dzięki Pao. Uratował mnie. - Uśmiechnęłam się do Pao ciepło. - Gdzie dzieci?
- Tam. - Wskazał Toshiko w stronę skraju lasu, gdzie byli wszyscy i pocieszali dzieci. Poszłam od razu do nich.

Toshiko

Patrzyłem jak Angela idzie w stronę dzieciaków. Poczekałem, aż dojdzie do nich.
- Zostaw ją w spokoju. - Warknąłem patrząc groźnie na Pao.
- Ani mi się śni. - Uśmiechnął się wrednie. - Sprawie, że Angela zakocha się we mnie i będzie tylko moja.
Przysunął się do mnie, stykaliśmy się czołami. Byliśmy tego samego wzrostu, czyli 195 metrów mierzył.
- Nie pozwolę na to. -Byłem wściekły. - Nie pozwolę by ona się w tobie zakochała.
- Toshiko!!! - Krzyknęła podbiegając do nas Ai. - Ściemnia się powoli. Musimy rozbić obozowisko.
Spojrzałem na nią. Miała racje ściemniało się. Zerknąłem na Pao, poszedł do reszty i zaczął rozmowę z Angelą a ona się śmiała.
Wściekłem się jeszcze bardziej. Czułem jakbym miał wyjść z siebie. Wziąłem głęboki oddech by się uspokoić.
- Dobrze. Zrobimy obozowisko ale głębiej w lesie. Z dala od tego miejsca.
Ai kiwnęła głową i poszliśmy do innych. Przeszliśmy spory kawałem drogi i zatrzymaliśmy się w głębi lasu gdzie było trochę więcej miejsca.
Przez cała drogę słyszałem Pao i Angele i innych ale głównie tą dwójkę. Mogłem się dołączyć ale nie chciałem.
Rozbiliśmy obóz. Każdy kładła się spać, a ja zostałem na warcie. Ciągle byłem wściekły.
Pao chce rozkochać w sobie Angele. nie mogę na to pozwolić. On jest kobieciarzem, a czerwono oka potrzebuje wsparcia i to stałego. Widać to po niej.
Usłyszałem trzask łamanych gałęzi. Przywołałem miecz i przygotowałem do ataku.
- Chcesz się na mnie rzucić? - Zapytała rozbawiona wychodząc za drzewa Angela. Podeszła do mnie, uśmiechnięta i usiadła obok mnie.
- Nie. - Zarumieniłem się lekko. -  Co tu robisz? Czemu nie śpisz?
- O to samo mogłabym zapytać ciebie. - Spojrzała na mnie. - Nie mogłam zasnąć, a przyszłam tu bo pomyślałam, że chcesz porozmawiać.
- Z miła chęcią z tobą porozmawiam. - I sam się dziś uśmiechnąłem do niej ciepło.
- Co się stało? Odkąd wybiegliśmy z ognia, nie masz humoru.
- Ee.. więc... ech.... chodzi o to, że byłem zły, iż nie było mnie wtedy kiedy byłem potrzebny. - Tylko po części ją okłamałem. Nie chciałem jej powiedzieć całej prawdy, wstydziłem się.
- Hm... skoro tak.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Księżyc już się chował a za niego ma wstąpić Potężne Słońce i wtedy poczułem jak Angela się o mnie opiera. Zasnęła. Przygarnęłam ją, sprawiając, że oparła głowę o moje kolana. Przykryłem ją kocem, który wyciągnąłem z plecaka.
Pogłaskałem ją po policzku. Przepełniało mnie szczęście. Przyszła do mnie, rozmawiała ze mną i nawet się trochę dowiedziałem o niej ale bardzo mało. Tylko to jak spostrzega świat,  a widzi go tak, że Ciemność dominuje nad światem jest rozpacz, ból, śmierć ale też i mały promyk Światła jest u nie których ludzi.
Trochę mało się o niej dowiedziałem ale ciesze się nawet z tej wiadomości. Bardziej rozmawialiśmy o błahostkach.
Wszyscy obudzili się późnym rankiem. Zauważyłem, że Pao nie był zachwycony tym, widząc Angele przy mnie. Na ten widok uśmiechnąłem się triumfalnie.
Sprzątnęliśmy obozowisko. Każdy wezwał swoje konie, oprócz czarnowłosej . Wezwała 2 wilki, te same co wczoraj. Dzieciaki usiadły na nie, a sama Angela podeszła do mnie i wsiadła na mojego rumaka, a ja za nią z uśmiechem.
Jedna z dzieci, patrzała cały czas na Angele. To była dziewczynka w wieku Marty. Miała falowane różowe włosy i czarne oczy. Ubrana w sukienkę niebiesko-żółtą w kratkę. Czerwono oka zauważyła to.
- Jak masz na imię?
- Nana, Psze Pani. - Powiedziała cicho.
- Piękne imię dla pięknej dziewczynki. - Zarumieniła się Nana. - Jestem Angela.
- Haaa.. Pani jest Aniołem. - Zachwyciła się dziewczynka.
- Haha.. bez przesady. To, że mam tak na imię nie oznacza, że nim jestem.
- Dla mnie Pani nim zawsze będzie. - Powiedziała stanowczo.
Angela się tylko uśmiechnęła ale ten uśmiech był smutny. Bardzo smutny.

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział i pomysł w ogóle na całe opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje :) postaram się jak najczęściej :)

    OdpowiedzUsuń