piątek, 12 grudnia 2014

ToshikoxAngela - Wieczne Życie część 1

Toshiko 

Od tamtego dnia minęło już 200 lat i od tamtego dnia żyje sam na odludziu.  Mieszkańcy miasta uważają mnie za morderce bo nigdy z niego nie wychodzę. Mylą się wychodzę ale w nocy na łowy.
- Panie, wzywałeś. - Skłonił się mój lokaj.
Był jedyną osobą, która się nie bała mnie i przyszła pracować.
- Tak zrób ogłoszenie, że szukam gosposi. Przyda ci się pomoc.
- Tak, mój panie. - Znowu się skłonił i odszedł.
Mieszkałem z lokajem w wielkim domu. Składa się z 20 pokoi, 3 łazienki, kuchnie, jadalnie , jeden duży salon, strych, piwnice i duży garaż. Dom był dwu piętrowy i góra została podzielona na skrzydła. Ja mieszkałem po prawej stronie. Całe to skrzydło należało do mnie. Miałem stąd lepszy widok na miasto. Lewa strona była dla lokaja, jak i może dla jakiejś nowej gosposi. Dom znajdował się w środku lasu, gdzie nikt nie śmiał tu podejść.
Żyłem tak długo w samotności. Z nikim nie rozmawiałem czy to z wampirem czy z człowiekiem.
Tamten feralny dzień. Zmienił moje życie, mój świat.  Stałem się wampirem.
Nie mogłem wychodzić na dwór jak słońce świeci, spaliło by mnie. Czasami jednak miałem ochotę wyjść na pełne słońce i zakończyć moje istnienie.
W lustrze też się nie mogliśmy zobaczyć ale wiedziałem, że mam blada skórę, kły, czerwone oczy i że jestem niesamowicie przystojny. Każdy wampir był piękny, a czerwone oczy mam dlatego, że pije ludzką krew.
Minęły już 2 tygodnie odkąd dałem ogłoszenie i nikt się nie zgłaszał. Nie dziwie się, zawsze tak było. Westchnąłem i już miałem  zawołać Sebastiana ( bo tak miał na imię lokaj), gdy usłyszałem pukanie.
Chciałem zobaczyć kto ale słońce świeciło.  Sebastian wpuścił kogoś więc zeszłem na dół i się schowałem.
- Dobry. Ja w sprawie tego ogłoszenia na gosposie. - To był najprzyjemniejszy dźwięki jaki usłyszałem kiedykolwiek w cały mym istnieniu.
- Tak. Zapraszam do salonu i już wzywam Pana. - Zaprowadził ją do salonu. - Proszę poczekać chwile.
- Dobrze.
Lokaj wyszedł z salonu, a ja stałem przy schodach. Skłonił się.
- Mój Panie, zgłosiła się osoba na gosposie. Czeka w salonie.
Skinąłem głową i ruszyłem do salonu.
Salon był duży ale nie za dużo w nim było. Kominek, 2 sofy, 3 fotele , jakiś stolik, regał z książkami i jakaś porcelana o rośliny na ozdobę. Wszystko ładnie ze sobą wyglądało.
Skupiłem się na istocie która siedziała na fotelu, patrząc w kominek.
Miała długie do połowy pleców czarne włosy, pełne usta i czerwone oczy. Zdziwiło mnie to iż ma czerwone oczy. Słyszałem bicie jej serca. Ubrana była w czarny golf, przylegający do jej ciała, który dobrze ukazywał jej smukłą sylwetkę i duże piersi. Miała na sobie też czarne dżinsy i czarne na obcasie buty. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła ukazując tym samym małe kły.
- Dzień dobry.  Chciałabym się zatrudnić jako gosposia. - Powiedziała wstając. Młoda była.
- Dzień dobry. Młoda jest Pani. Na pewno chce Pani tu pracować?
- Nazywam się Angela. Tak, chce tu pracować.
- Toshiko. Miło mi. - Uśmiechnąłem się do niej. Lekko się zarumieniła. - Proszę usiąść. Sebastianie , przynieś herbatę!
Usiadła a po chwili przyszedł lokaj z herbata. Nalał naparu do filiżanek i odszedł. Zaś ja cały czas patrzałem na Angele. Zauważyła to.
- Pewnie się Pan zastanawia dlaczego mam czerwone oczy. - To było bardziej stwierdzenie ale kiwnąłem głową. - Odziedziczyła je po moim ojcu, jak i jeszcze parę innych cech.
Byłem w szoku. Czyżby jej ojciec był wampirem.
- Więc.... Zatrudni mnie Pan? - Zapytała nie pewnie.
- Tak zatrudnię. Do Twoich obowiązków należy sprzątanie, pranie i gotowanie dla siebie i mojego lokaja. - Skinęła głową na znak zrozumienia.  Cieszył mnie fakt iż nie zadała pytania czemu dla mnie nie ma gotować. Wstałem.  - Chodź za mną pokaże ci gdzie będziesz miała pokój.
Ruszyła za mną. Ruszyliśmy na lewo.
- Prawe skrzydło jest moje i nie wolno Ci tam wchodzić.
- Dobrze.
Wspięliśmy się  na górę i skręciliśmy na lewe skrzydło.  Stanęliśmy przy pierwszych drzwiach na lewo.
- Od dziś to jest Twój pokój. - Otworzyła je. W środku było łóżko, komoda, szafa. - Nie ma tu za dużo ale
- Jest dobrze. - Uśmiechnęła się do mnie i weszła do środka. Zostawiłem ją i ruszyłem na moje skrzydło.
Jeszcze tego samego dnia wzięła się za robotę. Zaczęła od sprzątania kuchni. Zajęło jej to 3 godziny ale posprzątała cała kuchnie. Mając na myśli cała  mówię konkretnie o tym, że wszystkie sztuce, talerze, szkło, porcelanę umyła. Sprzęty, za lodówką, lodówkę, półki, blaty, szafki i całą resztę wyszorowała. Myślałem żeby jej pomóc z lodówką ale nie musiałem.
Potem poszła do salonu i ją też cała posprzątała. Zajęło jej to znacznie dłużej ale co się dziwić. Salon był na prawdę duży i wysoki. Musiała z drabiną nie które rzeczy robić.
Gdy skończyła sprzątanie salonu, zobaczyła Sebastiana.
- Panie Sebastianie, chce pan już kolację?
- Proszę do mnie nie mówić Pan tylko po prostu Sebastian. - Uśmiechnął się do niej życzliwe. - I jeśli można prosić to tak.
- Dobrze, a co Pa... chcesz zjeść? - Odwzajemniła uśmiech.
- Obojętnie ale coś mało z tłuszczem.
- Dobrze to proszę przyjść o 20 na kolacje. - Powiedziała za nim odszedł ,a ona do kuchni poszła.
Przygotowała pierogi z grzybami i kapustą.  Zauważyłem, że zrobiła mało tych pierogów.
- Proszę. - Podała talerz pełen pierogów Sebastianowi.
- Mmmm aż ślinka cieknie.  - Powąchał jeszcze raz i się uśmiechnął szeroko. - Taka kobieta to skarb.  Zaczął jeść. Widać było, że mu bardzo smakuje.
- A Panienka nie je? - Zapytał jak zobaczył, że zamiast się przyłączyć, sprząta.
- Dzis nie mam ochoty na takie potrawy. Zjem se później coś innego. - I dalej sprzątała, nucąc piosenkę pod nosem.
Obserwowałem ją cały czas. Bardzo mnie interesowała, trochę za bardzo ale nic na to nie poradzę.
Minął już rok odkąd tu pracuje. Robiła ciągle to co do niej należy. Ja  ją tylko obserwowałem i zauważyłem, że mało je.
Chciałem z nią porozmawiać ale nie było okazji. Tylko dwa razy z nią rozmawiałem, ale też zaczynałem chcieć coś innego. Pożądałem jej, pragnąłem całym sobą ale nie tylko jej krwi lecz ją cała.
Odkryłem, że jej krew pachnie bardzo słodko i kusząco. Było to wtedy jak sprzątała. Znalazłem odwagę, żeby z nią porozmawiać ale ją przestraszyłem i spadła z drabiny. Wieszała zasłony w salonie. Szybko do niej podbiegłem i złapałem ją.  Przerażona była, dotknęła swoją ręką moją twarz. Jeden z palców przesunęła na moje usta i poczułem słodki smak. Słodki smak krwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz