wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 31

Hariko

Wyczułem ją. Wyczułem jej moc. Ten ognisty ciepły prąd, który się rozchodził z jej ciała. Szybko się przemieszczała. Postanowiłem to sprawdzić. Ruszyłem w ślad za tym ciepłem i zobaczyłem jakąś nic na ziemi. Błyszczała ale nie zawracałem sobie tym głowy. Interesowało mnie tylko to gdzie ona się tak śpieszy. Zobaczyłem ją na wilku i jej rozwiewające się długie lekko kręcone czarne jak noc włosy.
Byłem nadzwyczaj szybki. Nie potrzebowałem żadnego środka transportu. Szybko ją dogoniłem, a raczej zostałem przez nią powalony. Miałem ją dotknąć ale nagle wyskoczyła w górę i spadła na mnie, przygniatając swoim ciałem. Nogi miała koło moje głowy i najzwyczajniej w świecie siedziała na moich plecach.
- Gdybym nie rozpoznała ciebie już byś nie żył. - Odezwała się z kpiną w głosie.
- Jak mnie gnieciesz czuje, że już uchodzi ze mnie życie. - Zażartowałem ale pożałowałem tego po chwili. Wbiła w między moje łopatki, łokieć. -  Uch....
- Nie jestem ciężka. - Odparła i zeszła ze mnie. - Nie am teraz czasu na zabawę z tobą. Mam ważniejszą sprawę.
- Jaką? - Zapytałem ciekawy. Coś mnie ciekawiło w tej dziewczynie. Chowała w sobie taką tajemnice, której nie chciała ujawnić i to mnie ciekawiło właśnie. Chciałem wiedzieć co takiego ukrywa. Ciągnęła do siebie ludzi , sama swoją obecnością ale ich odrzucała. I pozostało pytanie dlaczego?
- Sama nie wiem. - Wywarło mnie z zamyślenia jej głos. Spojrzałem w jej czerwone oczy. Na pewno coś ukrywała. Coś bardzo ekscytującego. Co każdy chce się dowiedzieć. - Na co się tak gapisz? Wracaj tam skąd przyszedłeś. - Odwróciła się i ruszyła na swoim wilku.
- Czekaj! - Krzyknąłem i pobiegłem za nią. Miałem plan i to całkiem dobry. - Pójdę z tobą! - Spojrzała na mnie z kpiną.
- Ty? Ze mną? Chyba se żartujesz ze mnie. Nie ma opcji nawet takiej. Tylko będziesz mi się plątał pod nogami.
- Czy ty uważasz mnie za dziecko? - Zapytałem. Luknęła na mnie i zboczyłem u niej błysk rozbawienia.
- Tak, uważam. - Prychnąłem. - Ale ktoś raczej tak nie uważa. - Dopowiedziała i zastanawiałem się chwile i mimowolnie przypomniałem sobie o Yoshii i jak ją pocałowałem. Nie powinienem tego robić ale za bardzo się cieszyłem, że znowu ją zobaczyłem. Posmakowałem te jej pełne usta, kuszące, a smakowała jak poziomka. Znowu mogłem ją obaczyć i w końcu odetchnąć, że moja Księżniczka jest bezpieczna lecz nie pamiętała mnie. Nie widziałem nic co by na to wskazywało a znaliśmy się. - Ech.... Dobra chodź. - Powiedziała zrezygnowana. - Ale jeśli mi wejdziesz pod nogi to ciebie spale i zostanie tylko proch po tobie. - Powiedziała to groźnie i dodatkowo na podkreślenie słów spojrzała na mnie swoimi czerwonymi oczami, które się zaświeciły lekko. Zdziwiło mnie to.
- Świetnie. - Odpowiedziałem i zasiadłem z tyłu za nią. Odwróciła głowę. - No co? Nogi by mnie rozbolały od biegania i na pewno bym ci się plątał pod nogami zostałby ze mnie proch. - Zaśmiała się.
- Ha! - Krzyknęła i trzepnęła lekko łańcuchem wilka by nie zrobić mu krzywdy a ten ruszył od razu. Biegł bardzo szybko, a jej włosy biły mnie po twarzy. Zapach jej włosów był specyficzny ale ładnie. Miały zapach palonego drzewa. Nie pachniał jakoś drażliwie i chciałoby się rzygać ale przyjemnie, miłe uczucie dla nozdrzy.
Las po pewnym czasie zaczął się zwężać i dla dużego wilka było ciężko już biegać a potem nawet iść. Musieliśmy iść na piechtę.
- A gdzie idziemy? - Zapytałem bo se przypomniałem, że nie znam celu podróży.
- Nie wiem, kieruje się za tą nicią... - Wskazała mi palcem tą samą nić za która za nią biegłem. - ...która ma mnie doprowadzić do użytkownika żywiołu lodu. - Wyjaśniła
- Lód... Jest bardzo rzadki. Prawie nikt go nie używa..
- Zależy to od więzów krwi. Dawno temu było mnóstwo takich ludzi ale to było 50 lat temu.
- Skąd to wiesz? - Byłem ciekawy. Nigdy nie słyszałem o tym żeby było tylu magów lodu.
- Musiałam się tego uczyć. - Wyjaśniła. - Wracając. 48 lat temu nagle jakaś epidemia zaatakowała magów lodu i tylko nie liczni wyszli z tego żywo. I głównie byli to ludzie starsi, mało było młodych ludzi. W tym pokoleniu nie liczni odziedziczyli ten talent. Ci którzy odziedziczyli są nazywani więzami krwi silnymi. Nie które rody miały bardzo silna więź z tym żywiołem. Słyszeli jej głos, potrafili robić co chcieli, a nawet objawiał im się sam Lód jako człowiek ale z kryształu. - Słuchałem tego zafascynowany.
- Innymi słowy teraz żeby spotkać maga lodu to jak szukanie człowieka ze świecą ? - Uśmiechnąłem się chytrze.
- Dobre porównanie. - Mruknęła cicho. Spojrzałem przed nią i zobaczyłem dom. Dom był duży. Nie to złe określenie. On było ogromny.
- W tym domu zmieściła by się całą wioska Płomienna Ziemia.
- Bez wątpienia ale to oznacza też więcej poszukiwań. - Nie była zadowolona tym. Ruszyliśmy powoli pod dom.  W oknach było ciemno, ani żywego ducha. Podeszliśmy do okna. W lepszy pomysł niż wejść przez drzwi a tak to może nikt nie dowie się że jesteśmy. - Tam. - Wskazała otwarte okno na 3 piętrze. Ręce ustawiła wzdłuż ciała luźno i zaczął pod naszymi nagami wirować wiatr, utworzył jakby dywan i uniósł do okna bezszelestnie.
Pierwsza weszła Angela i spojrzałem mimowolnie na jej tyłek. Niezły tyłeczek. Przeleciało mi przez myśl. Ogarnij się. Odzyskałeś Księżniczkę i skup się na niej. Pokręciłem głową i wszedłem po niej. Było ciemno. Czerń mieszała się z czernią. Spojrzałem na dziewczynę i myślałem, że serce mi wyskoczy z płuc. Jej czerwone oczy wyglądały strasznie, na dodatek świeciły! Chwyciła mnie za rękę.
- Trzymaj mnie za rękę. Ja widzę w ciemności a ty nie.
- Dobry pomysł. Mógłbym tylko nahałasować. - Pociągnęła mnie i ruszyliśmy powoli. Jej ręka była ciepła ale nie tak jakbym czuł mięte do niej czy coś. Po prostu byłą ciepła a nawet cieplejsza od zwykłej temperatury ciała wręcz parzyła. Szliśmy na dół. - Ty wiesz gdzie iść? - Zapytałem w mroku. Nie widziałem nic.
- Tak. - Odpowiedziała i nic więcej nie mówiła. Postanowiłem to samo zrobić. Lewo, prawo i w dół szliśmy. I tak cały czas do póki nie zatrzymała się gwałtownie i nie przyparła do ściany. Czułem jej oddech i jak pochyła się by zamaskować oczy. Czułem jak stoi blisko mnie bardzo blisko.  - Cicho bądź. - Mruknęła mi do ucha i wtedy usłyszałem kroki. Zbliżały się szybko. Biegli i ominęli nas. Jakby nas tu nie było. Odsunęła się i znowu chwyciła za rękę i pociągnęła. Tym razem biegliśmy. Zobaczyłem małe tlące się światło i drewniane drzwi. Angela bez wahania otworzyła je i weszliśmy. W środku były same kraty, obślizgłe jakąś mazią.
- Aaa!!! - Usłyszeliśmy krzyk i ruszyliśmy tam. Czarno włosa skoczyła do góry i chwyciła się pręta. Na górze były jakieś rury. Trochę się rozmachała i nogami do góry się wybiła i zahaczyła się rury. Wystawiła ręce, a ja je chwyciłem i podciągnęła mnie do góry. Na czworak szliśmy po rurach jak najciszej ale i tak krzyki zagłuszały cokolwiek. Przeliśmy kawałek i zobaczyliśmy.... Mei gwałconą przez jakiegoś mężczyznę, a z jej oczy leciały krystaliczne łzy bólu i upokorzenia.  Pod wpływem impulsu chciałem tam skoczyć i go zabić ale Angela mnie powstrzymała. Jak na zawołanie po chwili poczułem jego moc. Była tak samo silna jak Angeli, jak nie większa. Czekaliśmy aż skończy. Jeśli chcieliśmy ja uratować musimy to zrobić porządnie, a nie złapać się. Słychać było jej krzyki ale coraz bardziej cichły. Zadarła sobie gardło, a on ciągle pojękiwał i sapał.
Długo to trwało zbyt długo. Miałem już dosyć tego słuchania. Spojrzałem na dziewczynę obok. Ona patrzała na to wszystko. Jej twarz nic nie wyrażała, ale w oczach widziałem ogień nienawiści i zemsty. Zacisnęła mocno ręce na rurze, która pod siłą nacisku zaczęła się gnieść. Ledwo trzymała nerwy na stali i siedziała na miejscu. Wreszcie skończył i odszedł, a ją zostawił jak jakąś szmatę. Angela od razu zeskoczyła do niej i uwolniła z kajdan. Przytuliła.
- Mei? - Poklepała ją lekko w policzek ale nie reagowała. Była przytomna ale nie obecna. - Mei?! - Zaczęła już warczeć na nią i prawie szarpać.
- Spokojnie. - Chwyciłem ją za ramiona. - Musimy się stad wydostać a potem zajmiemy się nią. To jest nie rozsądne zostawać tutaj. - Popatrzyła na mnie i kiwnęła głową.

Biegliśmy najszybciej jak się dało ale to nie było proste. Było ciemno trzymałem na plecach Mei, a Angela ciągnęła mnie za rękę. Zatrzymała się i pociągnęła w drugą stronę i tak kilka razy zatrzymywała się i biegłą tam gdzie nie biegliśmy.
- An..
- Zgubiłam się. - Odezwała się głucho i nie mogła uwierzyć w swoje słowa.
- Jak to?
- Jak mogłam tego nie zauważyć. Ten dom jest magiczny i zmienia kierunek korytarzy.
- Świetnie. - Mruknąłem,a w następnej chwili poczułem jak mnie popycha. Przed nią stało 2 mężczyzn. Otoczeni byli błyskawicami, a Angela ogniem się otoczyła i ruszyli na siebie. Wymieniali się szybkimi ciosami. Atak, unik, blok. Angela zaczęła strzelać ogniem. Trafiła jednego, a drugi chciał już nas zaatakować lecz Angela nie pozwoliła na to. Była szybsza i to dużo szybsza. Zatrzymała ręką jego pięść i pochłonęła jego błyskawice. Drugą ręka chwyciła jego drugą rękę, a noga lewą nogę położyła na mostu i wyciągnęła ręce ze stawów, a mostek złamała. Zaczął się krztusić swoja krwią i wyć z bólu więc żeby go uciszyć z ognia zrobiła ostrze i podcięła gardło. Drugi się zbliżał, dziewczyna zrobiła kółko ręka i ogień wystrzelił, a cały korytarz staną w płomieniach. Drugi napastnik spalił się żywcem. - Choć! - Krzyknęła i ruszyłem za nią biegiem. Wyskoczyła przez okno kalecząc się, a ja za nią.Upadliśmy na ziemie i spojrzałem na czarnowłosą miała pokaleczone ręce i to mocno, a jeden kawałek szkła wbiło się w udo, a przed nami stał ten facet.
- Znowu mi uciekasz. Znowu chcecie odebrać moje szczęście. - Powtarzał to w kółko i w kółko, aż strzelił w naszą stronę piorunem. Miał trafić Mei i mnie, a ja nie zdążę nas teleportować. W ostatniej chwili pojawiła się Angela i oberwała. Odleciała dobry kawał stad i padłą na ziemie. Próbowała wstać ale nie mogła,zobaczyłem jej twarz. Byłą całą poparzona,a wzdłuż prawego oka leciała krew. Błyskawice ja otoczyły i pozbawiły ruchu. Mówiła coś do mnie. Mówiła "uciekaj". Wyczytałem to z ruchu jej warg więc zrobiłem tak ociekłem z Mei. Faceta został unieruchomiony pnączami z ziemi, które się pojawiły.

Angela

- Uch... - Jęknęłam czując jak błyskawice uderzyły mnie w kręgosłup.
- Aaa! - Krzyknął na co się uśmiechnęłam. Spojrzał na mnie z nienawiścią. - Chcesz umrzeć? Chcesz nas zabić? - Zapytał spanikowany.
- Hyhy no ba, że chce. - Uśmiechnęłam się wrednie. - Jeśli dzięki temu się ciebie pozbędę to czemu nie. - Poczułam jak nasilają się błyskawice i coraz trudniej jest wziąć  mi oddech. Zrobiła to samo z pnączami, które jego trzymały. Jeśli razem umrzemy będzie dobrze, zaś jeśli, któreś z nas padnie szybciej drugi przeżyje. Dopilnuje, żeby to było on.
Spojrzałam na te błyskawice i nie było normalne. Były czarne.
- Jesteś czarnym magiem.
- Bystra jesteś ale to i tak ci nie pomoże. - Miał racje nic to nie da. Z tych błyskawic nie ma jak uciec. Potrzeba czego innego czegoś co ja nigdy nie miałam, a jest to czyste serce. Nagle błyskawice, które mnie trzymały zelżały. Wzięłam oddech.
- Ciebie nie można zostawić na 5 minut. - Serce zabiło mi szybciej gdy usłyszałam ten głos.
- Toshiko. - Spojrzałam tam i zobaczyłam go uśmiechniętego lekko ale w oczach widziałam troskę. Nigdy się tak nie czułam, nie potrafiłam panować nad emocjami i pnącza, które trzymały tego mężczyzny rozczłonkowały na kilka części.
- Rozumiem, że się wściekłaś na niego. - Zażartował, a ja słabo się uśmiechnęłam na to.
- Co tu robisz?
- Pożyczyłem wilka Mei, który do mnie przybiegł. - Odparł i podał mi rękę, która przyjęłam. Przyciągnął mnie blisko i dotknął mojego policzka po którym leciała krew. - Zawsze masz jakieś rany. - Mruknął nie zadowolony ale pochylił się i pocałował. Znowu to ciepło. Zarzuciłam ręce za jego szyje i przyciągnęłam bliżej. Tym razem się tylko całowaliśmy bez szaleństw ale było to niezwykłe uczucie. Oderwał się ode mnie i przyłożył czoło do mojego. - Wracajmy. - Przypomniałam sobie.
- Mei i Hariko. - Uwolniłam się od niego i ruszyła za nimi biegiem. Jak pobiegli grupa ludzi za nimi pobiegła.
- Zaczekaj! - Krzyknął Toshiko ale nie zrobiłam tego. Musiałam ich dogonić i znaleźć.

2 komentarze: