środa, 11 lutego 2015

Rozdział 35

Toshiko

Odzyskał nadzieje. Nadzieje na odzyskanie Angeli. Pogłaskał ją po policzku, który był teraz z kory. Wiedział, że cierpi ale nie podaje się. Wiedział to. Wiedział, że się tak łatwo nie podda. Spojrzał na Mei. Płakała za Wen. Zrobiło mi się jej żal. Sam nie wiedział jakby się czuł jakby stracił Angele. Nawet nie chciał o tym myśleć. Nie wiedział jak ja pocieszyć, a nawet nie chciał spróbować bo wie jak to jest stracić kogoś ważnego.
Mei zdradziła mu wszystko. Jak ją wyleczyć. Musiał w ciągu 3 dni znaleźć: Niebieskiego kwiatka Hibi, który rośnie w na terenie Wodnym. Czerwoną łuskę Jaszczury Ognistej znajdującym się na terenie Ognia. Zieloną świece na terenie Ziemi. Żółte pióro Pawia Barkijo na ziemi Powietrza.
Nie wiedział jak to ma zrobić ale wiedział, że musi spróbować. Wstał i ruszył. Jak wychodził z wioski przywołał najszybsze swoje zwierzę, a był to Tygrys Szablo zęby. Miał czarne pręgi, a resztę sierści rdzawo-fioletową. Wsiadł na niego i kierował się na ziemie Wody. (Kraje były podzielone na Żywioły i nie tylko.) Podróż zajęła mu pół dnia i to tylko na tą ziemie. Teraz musiał ją znaleźć. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.  Pytał kogo się dało ale nic nikt nie wiedział.
- Chłopcze. - Usłyszałem i odwróciłem się. Przede mną stała staruszka zakryta całkowicie kapturem. - Słyszałam, że szukasz Kwiatka Hibi. Tak się składa, że mam go przy sobie.
Zdziwiłem się tym jak usłyszałem. Podała mi piękny kwiat. Zdawać by się mogło, że ten kwiat zmienia kolor na różne odcienie niebieskiego. Wziąłem go, a kwiat mnie oczarował. Otrząsnąłem się po chwili i chciałem jej podziękować ale już nigdzie jej nie było. Wzruszyłem ramionami. Schowałem kwiat i wsiadłem na Tygrysa kierując się na ziemie Ognia. Powinienem zostawić ją na sam koniec ale miałem teraz po drodze. Byłem wstanie ryzykować nawet życiem byle ją odzyskać i ocalić. Była taka młoda i jednocześnie stara umysłowo.
Nie tracąc czasu gnał do przodu. Zdobycie łuski może być bardzo trudne. Jaszczurka zieje ogniem i ma mnóstwo kolców na grzebiecie z których sączy się lawa, a jak się zdenerwuje pokrywa całe ciało ogniem.
Myślałem przez resztę drogi jak mam to najszybciej zdobyć łuskę i nic nie wymyśliłem. Muszę zobaczyć tego stwora, żeby obrać taktykę. Ziemia pod nogami Tygrysa zaczęła się rozpętywać. Odesłałem go szybko i sam zacząłem uciekać na bezpieczne miejsce. Ziemia w końcu przestałą się rozpętywać. Szeroka była na 10 metrów, a głęboka to nie wiem ale na pewno bardzo głęboka. Z tej szpary coś wychodziło. Najpierw łapy, a potem głowa i wiedziałem, że to ta jaszczurka. Była większa niż myślałem. Miała ze jakieś 7 metrów. Jedno z oczy zobaczyło mnie i wypuścił swój język w moją stronę. Nie zdarzyłem nawet zrobić kroku, a jego lepki język mnie schwytał i wciągną.

Otworzyłem oczy i jęknąłem cicho. Rozejrzałem się dookoła i poczułem, że jestem mokry.
- Fuj... - Śluz ze mnie spływał. - Co się stało? - I wtedy sobie przypomniałem. - No tak ta Jaszczurka musiała mnie zjeść i.. jestem w środku jej brzucha. - Załamałem się. - W taki sposób nigdy nie uratuję Angeli.
Próbowałem wszystkiego co się dało ale ten gad jest niezniszczalny. Wszystko się odbijało przeciwko mnie i jedyna osobą raną byłem ja. Nie wiem ile to trwało ale zacząłem czuć jak cichu ze mnie schodzą. Spojrzałem na śluz i dotknąłem. Szybko cofnąłem czując jak zżera mi skórę.
- Kwas! - Nie jest dobrze. Puścił soki trawienne. Jeśli nic nie wymyśle zostanę strawiony. - Ostrze Błyskawicy! Taniec Ośmiu Błysków!
Na przedramieniu powstały ostrza w kształcie błyskawic. Zacząłem nimi ciąć. Ruchy miałem ograniczone ale atak był silny. Za każdym cięciem wystrzeliwała błyskawica w jednym kierunku, a zwierze wyło z bólu. W końcu udało mi się po 32 cięciu przedostać przez błony i natrafiłem na twardą skórę. Na kłykciach zrobiłem z błyskawic kolce i zacząłem walić z całych sił. Waliłem z całej siły. Długo to trwała. Zdecydowanie za długo ale wydostałem się. Byłem zadowolony i spojrzałem na zwierzę.
- Co? - To co zobaczyłem mocno mną wstrząsnęło. Zwierzę było całe poranione ale to na pewno nie przeze mnie. Miały inne cięcia niż moje. Nie miał kolców na grzebiecie, a pyska nie dało się rozpoznać, a w miejscu gdzie waliłem było mnóstwo cięć. Ostrych i szarpanych. Nie były moje. Moje były gładkie, a te nie. Rozejrzałem się i zobaczyłem jakąś postać w pelerynie. Miała nawet zasłoniętą głowę więc nie widziałem kto to. Stał jakieś 30 metrów dalej. Mrugnąłem i już go nie było.
Rozglądałem się dookoła ale nigdzie nie było tej postaci. Westchnąłem zrezygnowany i podszedłem do Jaszczury Ognistej wziąłem 2 łuski i przywołałem Tygrysa. Pojawił się obok, powąchał i się odsunął ode mnie.
- Wiem  nie pachnę skowronkami ale nie mam czasu na kąpiel. - Wsiadłem na niego i warknął na swój własny sposób. Czyli niby parskniecie niby warknięcie. Nie wiem sam co to było. - Ruszaj i nie narzekaj. Na teren Ziemi. - Ni to parskną ni to warkną i ruszył czym prędzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz