Szedłem środkiem ulicy swojej wioski. Każda kobieta wzdychała na mój widok. Czy to żonata czy nie. Mężczyźni rzucali nienawistne spojrzenia. Nie interesowało mnie to ale jedna przykuła moją uwagę. Patrzyła prosto na mnie zimnym wzrokiem. Jej pomarańczowe oczy chociaż chłodne i zimne jak lód były piękne. Chociaż daleko jej do lodu. Była tam. Stała przy jednym ze straganów z jedzeniem. Wysoka ale jednocześnie drobna i dobrze obdarowana przez matkę naturę. Jej białe włosy unosiły się lekko przy podmuchu wiatru. Była piękna niczym najdzikszy kwiat. Jej piękna nie było sposób opisać. Nogi mnie do niej zaprowadziły ale sam nie wiem kiedy do póki nie stanąłem na przeciwko niej. - Witaj. - Odezwałem się miło i uśmiechnąłem. - Jesteś tu chyba nowa ? - Jej spojrzenie nic się nie zmieniło. Nawet się nie uśmiechnęła ale lekko się pochyliła. Pokazała tym swój szacunek do mnie, innymi słowy znała moją wysoką pozycję. - Witaj. Tak, jestem tutaj nowa. Nazywam się Meira, Panie. - Mówiła chłodno. Jak brzytwa. - Oprowadzić ciebie, Meiro? - Zapytałem słodko podkreślając jej imię. Meira idealnie do niej pasowało to imię. Wywoływał u mnie dreszcz. Chciałem ją poznać lepiej ale jak widać nie była tego samego zdania. - Nie trzeba. - Odpowiedziała odwróciła się tyłem do mnie i ruszyła przed siebie. Nie pożegnała się ze mną. Poczułem dziwne ukłucie zawodu.
Spojrzałem na Mei, która stała nie daleko mnie. Bardzo ją przypominała. Nie tylko z wyglądu ale też z charakteru. Chociaż minęło tyle lat w końcu odnalazłem ją. Odnalazłem swoją Meire. Tyle lat czekałem i się doczekałem. Szkoda tylko, że długo się nią nie nacieszę. Odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła. Ruszyła w moja stronę i stanęła na przeciwko mnie. Widziałem w nich mnóstwo ciepła. - Jak tam? - Odezwała się tak samo ciepło.
Od tamtej pory nie widziałem jej, a minęło już 3 miesiące. Od tamtej pory nie potrafiłem znaleźć tego samego szczęścia u boku innej kobiety. Chciałem mieć przy sobie Meire i uświadomiłem to sobie 2 miesiące temu i byłem tym zaskoczony. Ja, no trzeba przyznać kobieciarz, nie mogę znaleźć szczęścia u jakiejś kobiety. Szukałem jej ale nie mogłem znaleźć. Jednak miałem dziwne przeczucie, że specjalnie mnie unika. Odpuściłem sobie jej poszukiwań. Poszedłem na polane. Było tam mnóstwo rodzajów kwiatów. Dzikich, pięknych i wolnych. Drzewa otaczały połowę polany, a z drugiej małe jeziorko z wodospadem. Słuchać było szum tej spadającej wody. Niebo piękne i błękitne. Czyste niczym łza. Położyłem się mniej więcej na środku polany i zasnąłem po jakimś czasie czując promienie słońca na swojej twarzy. Obudził mnie piękny śpiew. Usiadłem gwałtownie i zobaczyłem ją. Siedziała przy brzegu jeziora i śpiewała. Wstałem i podszedłem do niej po cichu. Odwróciła się, a nasze spojrzenie się spotkało. - Wybacz, że ciebie obudziłam. - Odezwała się i jak mogłem się spodziewać zimno i oschle. - Mógłbym się budzić tak codziennie. Wśród tej pięknej piosenki. - Obdarowałem ją moim najpiękniejszym uśmiechem ale była nie wzruszona. - Powiedz.. - Usiadłem obok niej i przestałem się już uśmiechać. - Czemu mnie tak nie lubisz? - Nie powiedziałam te.. - Ale myślisz tak. - Stwierdziłem, a ona się tylko lekko uśmiechnęła. - Bo myślałam, że jesteś rozpieszczonym chłopakiem, który dostaje wszystko czego chce. Ale... obserwowałam ciebie i zobaczyłam kogoś mężnego. Kogoś kto nie wykorzystuje innych dla swoich celów. Kogoś kto jest w stanie pokochać. - Spojrzała na mnie i zobaczyłem w nich ciepło. Przysunęła się do mnie dotknęła ustami moich....
Do dziś pamiętam ich smak i dotyk. To był pierwszy raz gdy kochałem się z kobietą, która kocham. Nasze czasy były dziwne i miłość była tam nie spodziewana ale jednak była. I nie trzeba było się znać by poczuć tą miłość do drugiej osoby. To samo miałem teraz z Mei. Jak tylko ją zobaczyłem, wiedziałem że ją kocham. Chociaż miała w sobie ducha Meiry to jednak była inna. Kocham je obie i tak samo bym cierpiał gdyby ją stracił. Gdybym stracił Mei.
Byłem szczęśliwy. Znalazłem miłość swego życia i byłem z nią już 10 lat. Ciągle jednak się tym ekscytuje za każdym razem. Nie widziałem jej tydzień. Musiałem iść na spotkanie na które Ojciec nie mógł pójść. Mieszkaliśmy na uboczy miasta. Jak najbliżej przyrody. Drzwi było otwarte, a na progu ona leżała. Martwa. Miała poderznięte gardło, a oczy puste. Uklęknąłem obok jej ciała i przygarnąłem do siebie. Płakałem cicho z rozpaczy i bólu...
Do dziś mam ten widok. Do dziś pamiętam ten ból i do dziś nie znalazłem zabójcy. Ale.... Spoglądając na Mei. Ból zelżał i nie czułem się już taki samotny. Zamknąłem się w sobie i nie dopuszczałem do siebie nikogo, aż do teraz. Tylko jak długo zostało mi czasu ? Tego nie wiedziałem ale wiem, że go wykorzystam na maksa.
______________________________________
Nie za długie ale jest :) Jak to się mówi :P Zaniedbałam ostatnio swoje blogi i nie mam na to wytłumaczenia. Mogę tylko powiedzieć to, że nie wiedziałam co pisać :( Jednak postaram się to zmienić, bo widzę, że są osoby które jednak to czytają. :)
Byłabym też szczęśliwa gdybyście pisali co o tym sądzicie w komentarzach ;)
Genialne :D cudowne :D świetne :D jej wielki powrót Andzi :D życzę Ci dużó weny <3
OdpowiedzUsuńHaha :D dziękuje :) przyda się w najbliższym czasie xd a z ferii nie skorzystałam tak jak trzeba :/ ale mówi się trudno :) jeszcze raz dziękuje <3
OdpowiedzUsuńTeraz zobaczymy jak ja wykorzystam swoje ferie :P
Usuń