niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 39

Toshiko

Ta sytuacja była okropna. Minęły już 3 dni odkąd Angela straciła pamięć.  Nikogo nie pamiętała, żadnych wspomnień nie zachowała, nawet siebie nie pamiętała. Żadnych przebłysków czy czegokolwiek. Pamiętała nazwy nie których rzeczy i co do czego służy.
Przez te 3 dni siedziała cicho. Nie okazywała uczuć oprócz zdziwienia czy zachwytu.
Nie była zachwycona kiedy poznawała wszystkich ale ukrywała to. Była myślami gdzie indziej. Daleko od nas jakby nie interesował ją fakt, że straciła pamięć.
Jedliśmy obiad u mnie w domu. Nana szybciej od nas zjadła więc poszła się pobawić.
- Uważaj na siebie. - Odezwała się Angela i pogłaskała dziewczynkę po głowię. Ta zaś się uśmiechnęła szeroko do niej.
- Będę. Papa. - Krzyknęła zamykając za sobą drzwi.
- Chociaż jej nie pamiętasz to i tak zależy ci na niej. - Odezwałem się biorąc następny kęs mięsa do buzi. Spojrzała na mnie obojętnie.
- Masz rację. Nic nie pamiętam ale zostały mi uczucia. - Zaskoczyła mnie tym. - Gdy widzę ją czuję, że mam ochotę ją chronić nawet za cenę życia. Chce żeby była szczęśliwa. - Uśmiechnęła się smutno. - Może to dziwnie zabrzmi ale czuje, że od zawsze chciałam mieć  dziecko, a ona daje mi tą możliwość.
Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Zaskoczyła mnie tym i to bardzo. Więc to może być wytłumaczenie dlaczego wtedy odwzajemniła pocałunek.
Nagle wstała z miejsca i ruszyła.
- Gdzie idziesz? - Zapytałem i ruszyłem za nią.
- Sama nie wiem. - Odpowiedziała i ciągle szła przed siebie.
Chociaż odpowiedziała i miała normalny wzrok, wyglądała jakby ktoś ją kontrolował. Szła spokojnie, a ja obok niej. Nie chciałem spuścić z niej wzroku. Jeszcze coś by się jej stało.
Zatrzymała się na środku wioski i nagle ruszyła szybkim biegiem. Szybko za nią ruszyłem ale była zdecydowanie szybsza i to dużo szybsza. Nawet nie wiedziałem kiedy straciłem ją z oczu. Jednak biegłem ciągle przed siebie i szukałem śladów po niej.
Robiło się coraz ciemniej, a ja ciągle nie mogłem jej znaleźć czy choćby jakiegoś śladu. Nie wiedziałem co mam robić. Robiło się coraz ciemniej i mniej widziałem. Usłyszałem szelest więc spojrzałem tam kątem oka i zobaczyłem czerwone oczy. Był jakieś dziesięć metrów przede mną. W blasku Księżyca zobaczyłem błysk metalu. Przywołałem swój  miecz i zablokowałem atak. Siłowaliśmy się. Napastnik w końcu przysunął w moja stronę twarz i zobaczyłem, że to Angela. Była wściekła i naparła mocniej. Ja zaskoczony tym poluźniłem chwyt i odleciałem do tyłu czując jej nacisk. Walnąłem w drzewo i wyplułem trochę krwi.
Uchyliłem się. Jej miecz przeciął drzewo i upadło z hukiem na ziemię, łamiąc gałęzie u innych drzew. Skorzystałem z okazji i ukryłem się.
Luknąłem za drzewa i zobaczyłem jak stoi ciągle przy tamtym drzewie by po chwili przesunąć wzrok w moją stronę. Miałem nadzieję, że mnie nie zauważyła.
O co tu chodzi?
Chodziło mi to po głowię i wspinałem się na drzewo. Miałem dobry widok z góry ale tylko dlatego, że jej oczy się świeciły.
- Nie uciekniesz mi. - Usłyszałem jej głos z dołu. - Twoje serce ciebie zdradzi! - Krzyknęła i spojrzała na mnie.
Uśmiechała się. Chociaż jej uśmiech przypominał bardziej kogoś nie normalnego ciągle był piękny. Pokazała wszystkie swoje zęby i zobaczyłem kły, gdy jedna z chmur na chwile pokazała blask księżyca.
Skoczyła do góry jak gdyby nigdy nic i była już po chwili przede mną. Zahaczyła końcem ostrza o mój policzek. Odskoczyłem do tyłu na następne drzewo i tak na następne.
Wiedziałem, że nie jestem w stanie jej zabić ale mogłem chociaż unikać.
- To bez sensowne i tak przeleję twoją krew! - Krzyknęła.
Miałem wrażenie, że jej głos dochodzi ze wszystkich stron i to z tą samą siłą. Mrugnąłem i zobaczyłem, że stoi przede mną na gałęzi pewnego drzewa i wycelowała we mnie mieczem z którego wydobył się ogień.
- Zdychaj!! - Wrzasnęła i zaśmiała się wrednie.
To było ostatnie rzeczy, które byłem wstanie zarejestrować za nim straciłem przytomność.


Z daleka obserwował to wszystko mężczyzna, a gdy usłyszał jej śmiech przeszedł go dreszcz ekscytacji. Uśmiechnął się ukazując wszystkie swoje zęby, a jego wzrok stał się szalony.
- W końcu znalazłem ciebie. - Czerwone oczy mu się zaświeciły, a wokół niego można było dziesięć innych osób, które się cicho śmiały. - Idzie i przyprowadzicie ją do mnie.
Cała dziesiątka jak na zawołanie zniknęła i zostawiła go samego. Przechodziły go różne uczucia, a jedno z nich było miłość. Podniósł rękę i zakrył nią oczy.
- Wreszcie ciebie znalazłem, Siostro. - Gdy to mówił poleciała mu jedna krystaliczna łza po policzku, której nie starł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz