wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział 52 - Odnaleziona

Toshiko

Od kilku godzin Raiton biegł jak szalony. Nawet na chwile nie zwolnił. Pociągnąłem za lejce. Koń zwolnił i mogłem się rozejrzeć. 
Znajdowałem się na skraju jakiejś polany gdzie znajdował się w jej centrum stary domek. Stary i poniszczony ale z komina leciał dym. 
Zsiadłem z Raitona i odsalałem by odpoczął. Ból w klatce piersiowej się poszerzał i zaczęła palić. Prowizoryczny opatrunek zatamował tylko krew, która teraz zakrzepła. Usiadłem pod drzewem na wprost tej chatki. Nie miałem zamiaru tam iść. Jeszcze sprawię tej osobie kłopoty.
Przymknąłem oczy i wtedy usłyszałem trzask otwieranych drzwi. Otworzyłem szeroko oczy jednak popełniłem jeden błąd. Zanim się opatrzyłem pozwoliłem sobie zmrużyć oko. Teraz strasznie mi ciążyły. 
Starszy człowiek widząc mnie podszedł jak na swój wiek imponująco szybko. Jedyne co przykuło moją uwagę to jego złote oczy. Wtedy też straciłem przytomność.
- Coś się stało? - Dobiegł do mnie męski stary głos. 
- Nie. - Usłyszałem ten głos i próbowałem podnieść powieki.
- Skoro nie to czemu ostatnie trzy dni spędziłaś przed jego łóżkiem i nic nie jadłaś, ani nie zmrużyłaś oka? - Warknął na nią. 
Słysząc to pytanie postanowiłem poczekać na ciąg dalszy. Bardzo mnie to interesowało. 
- No bo.... Bo.... On jest dla mnie ważny. - Wymruczała cicho ale w tej  ciszy było idealnie słychać. 
Serce mi zabiło dużo mocniej. Słysząc to otworzyłem oczy. Słabe światło świecy oświetlało pokój. Pierwsze co zobaczyłem to drewniany sufit, a następnie ją. Te błyszczące czerwone oczy, pełne usta i czarne włosy. 
- Toshiko. - Odezwała się z wyraźną ulgą w głosie i przysunęła się do mnie bliżej. Dotknęła mego policzka zgrabną dłonią. 
Zobaczyłem ruch kątem oka. To był ten facet o złotych oczach. Zauważyłem że ma ciemno fioletowe włosy i był dobrze zbudowany. Tylko zmarszczki zdradzały jego wiek. 
Nic nie powiedział tylko na mnie patrzył przez dłuższy czas. Zdziwiło mnie to, że za nim wyszedł bez słowa spojrzał na mnie groźnie.
Czując pieszczotliwy gest na policzku znowu zwróciłem na nią uwagę. Wyraźnie widziałem u niej smutek i żal w oczach.
- Ja... Przepraszam! Tak bardzo ciebie przepraszam! Ja... Ja nie chciałam ciebie zranić i innych ale... Ale.... - Nie wiedziała co powiedzieć. Głos się jej łamał i łzy jej napłynęły do oczu lecz nie poleciały. Wyciągnąłem w jej stronę ociężała jeszcze rękę i dotknąłem jej policzka. Przymknęła oczy czując mój dotyk na sobie i wtedy umknęła jej jedna łza. Szybko ją starłem. 
- Nie szkodzi. To nie twoja wina, że straciłaś pamięć. - Spojrzała na mnie spod zmrużonych oczu. Chwyciła moją dłoń i mocniej się w nią wtuliła. - Cieszę się, że odzyskałaś pamięć. - Przyciągnąłem ja do siebie. Dzielił nas teraz tylko kilka centymetrów. - Tak bardzo się cieszę. - Połączyłem nasze usta ze sobą. Pocałunek był krótki ale bardzo znaczący i niezwykłe ważny dla nas. Poczułem się tak jakby ktoś zrzucił z moich ramion bardzo ciężki ciężar i dopiero teraz mogę oddychać pełną piersią. Położyła głowę na mojej piersi ale tak delikatnie, że nie czułem tego. - Mogę ciebie o coś zapytać? - Spytałem po chwili ciszy między nami lecz nie uzyskałem odpowiedzi. 
Delikatnie pociągnąłem jej twarz w moją stronę i zobaczyłem, że śpi. Tylko jej górna część ciała była na łóżku. Martwiło mnie to bo mogła by zachorować. Ruszyłem się i poczułem niemiłosierny ból w klatce piersiowej, mimo to wyciągnąłem rękę by chwycić ją za biodro i pociągnąłem do siebie lecz nie za dobrze mi poszło.
 Przy piątej próbie udało mi się ją wciągnąć. Mocno się przy tym spociłem i ledwo oddychałem ale uważam, że warto było dla takiego widoku i też dlatego, że mogę ją mieć przy sobie. 
Oparta o mój lewy bok spała smacznie. Lekko uchylone usta , potargane włosy i ten jej wspaniały zapach. Przymknąłem oczy czując ten wspaniały zapach i nie wiedząc kiedy zasnąłem. 

Obudził mnie dziwny szelest i smród. Otworzyłem oczy i zobaczyłam złote oczy. Ciężar na lewym boku dał mi znać, że Devila ciągle śpi. Spojrzał na nią i chwycił w ramiona biorąc poza moim zasięgiem.  Położył ją na stole i do mnie wrócił. 
Bez słowa podniósł mnie do siadu nie przejmując się mną. 
- Tylko nie stękaj jak dziecko. - Warknął i mocno pociągnął za bandaż. Zacisnąłem zęby z bólu. 
Słyszałem jak się śmieje ale nie skomentowałem. Kiedy ściągnął warstwę bandaży, zobaczyłem czarne plamy na piersi i naszyjnik. Gdy teraz o nim pomyślałem zaczął się nagrzewać. Poczułem, że ból zelżał.
Spojrzał na nie obiektywnie i uśmiechnął się krzywo. Chwycił ową naszyjnik w rękę by pobawić się nim.
- Żyjesz tylko dzięki temu naszyjnikowi. - Zmarszczył brwi w gniewie i chwycił mocniej wisior ciągnąc w swoją stronę. - Naszyjnik, który ja jej podarowałem. Gdyby go ci nie dała nie straciła by pamięci.. Hm... Ciekawe co ona w tobie? - Puścił i poleciałem do tyłu. - Więcej opieki nie potrzebujesz. Wracaj skąd przywiał cię wiatr i zostaw ją w spokoju. 
Trzasnął drzwiami nim zdołałem coś powiedzieć. Spojrzałem na Devile, a ona patrzała na mnie. 
- Nie przejmuj się jego słowami. Zrobisz co uważasz za słuszne i nikt nie ma prawa tego podważać. - Odezwała się jak nie swoim głosem. Był obcy, a jednocześnie znajomy. 
- Wszystko słyszałaś? - Zapytałem nieco speszony tym. Wstała przeciągając się. Każdy jej ruch obserwowałem i fascynowało mnie to. Jak podchodzi do jakiejś starej szafy i wyciąga bluzkę w kratę zapinaną na guziki. Odwróciła się do mnie przodem i ruszyła. Każdy jej ruch był perfekcyjny jakby ćwiczyła to latami by doprowadzić to do perfekcji by samym chodzeniem zachwycać. 
Stanęła przede mną i wyciągnęła bluzkę w moją stronę. Pomogła mi się ubrać, zapinała powoli wszystkie guziki od dołu, zatrzymała się na chwile przy wisiorze. Skupiła swój wzrok na nim, jakby oczekiwała odpowiedzi. Jak na pstryknięcie palcami dzwonki wydały cichy dźwięk, jakby chciały dać znać, że ją rozpoznały. Kryształ zawsze bezbarwny nagle ożył i ukazał różne twarze niebieskiego. Wyglądał jak żywy, a skrzydła się nagrzały. Trwało to zaledwie kilka sekund, a odniosłem wrażenie, że dużo dłużej. Zdałem też sobie sprawę, że wstrzymałem oddech. Odetchnąłem czując jak wisior znowu zastyga.
- Czułeś to. - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie ale i tak kiwnąłem głową.
- To było dziwne uczucie. Zawsze taki zimny zaczął się nagrzewać. Jakby ożył. 
- Ten wisior nie jest zwyczajny. On potrafi wszystko leczyć. Od zadrapań do złamanych kości. Nawet stan psychiczny jak jest roztrzaskany. Gdy wyczuwa, że zdrowie ma jakikolwiek uszczerbek zaczyna leczyć... Ale gdy uzna cię za swojego właściciela zaczyna ożywać. Tego nie da się opisać to trzeba przeżyć... - Mówiąc to patrzała na wisior choć był schowany za bluzką. - Wisior stworzył Ivan. - Chciałem zapytać kto to lecz mnie uprzedziła. - Ivan to ten mężczyzna. Stworzył go dla mnie bym nie cierpiała, by mój ból zelżał. Pomogło mi to, nawet bardziej niż chciałam.... Uważałam i ciągle tak uważam, że nie zasłużyłam na to ale nie miałam też serce tak po prostu go wyrzucić. - Zrobiła pauzę by odetchnąć. W jej oczach widać było jak ciężko o tym jej mówić. - Gdy powiedziałeś mi o swojej ranie i o tych zniszczonych nerwach pomyślałam, że tobie przyda się bardziej, bo ty go potrzebujesz. Dzięki temu wyzdrowiejesz w końcu..... Choć to wszystko przeze mnie. - Mruknęła ciszej. 
Nie wiedziałem co dokładnie powiedzieć. Chciałem dużo powiedzieć ale nie umiałem dobrać słów dlatego postanowiłem ją przytulić do siebie. Nie chciałem by poczuła się odtrącona. 
- Dziękuje. - To było jedyne słowo, które wpadło mi do głowy. Nie rozumiałem tylko słów: "Choć to wszystko przeze mnie"  Chciałem zapytać lecz pomyślałem, że to głupi pomysł. Trochę przeżyła i chciałem dać jej czas dojść do siebie. 
Dlatego też postanowiłem zostać na dłużej. Sprzeciwiłem się Ivanowi, który nie ukrywał swojego gniewu lecz mnie też nie wyrzucił. Stawiałem, że to tylko dlatego, iż jest Devi. Tak by mnie wyrzucił jak najdalej się da i jak najszybciej. 
Minęły cztery dni odkąd odzyskałem przytomność. Pomagałem Ivanowi wy wynalazkach bo jak to on stwierdził " nie zaszkodzi mi ubrudzić rączki" tak więc nie miałem wyboru. O dziwo spodobało mi się to. Dowiedziałem się, że jego wynalazki są szalone ale praktyczne, choć nie które mogą prędzej zabić właściciela niż im pomóc.... Devila choć jeszcze jej nie spytałem w dwóch sprawach. Obserwowała wszystko, gotowała, robiła porządki. Po prostu zachowywała się jak Pani Domu. Wyglądała na zwyczajną kobietę, która jest szczęśliwa robiąc to co robi. 
Obserwując ich zdołałem zrozumieć ich relacje między sobą. Ona zachowuje się jak kochająca córka tatusia, zaś on jest surowym ale opiekuńczym tatą.  Zauważyłem też chłopaka łudząco podobnego do Devi. Z tym, że on unikał jakiejkolwiek pracy i krzątał się z kąta w kąt. Często rozmawiał o czymś z Devila wzburzony. 
Przez ten cały czas nie miałem okazji nawet z nią porozmawiać. Ja albo ona byliśmy zajęci, a gdy już był czas to tyko na spanie czy posiłek ale się z tym mijaliśmy. 
Właśnie byłem w trakcie następnej naprawy jednego z licznych wynalazków Ivana. Była to swego rodzaju katapulta z tym, że ona miała dużo większy zasięg, zaś amunicja wyrzucała kule, które czując jak spadają otwierały się i wystrzeliwały strzały z trucizną jadowitego węża. Śmierć natychmiastowa po nawet leciutkim draśnięciu. 
Właśnie nastawiałem oś kiedy znacząco chrząknął Ivan. Spojrzałem na niego.
- Odpocznij sobie chwile. - Powiedział i na nowo wrócił do roboty. Nie sprzeciwiając mu się wyszedłem z jego "pracowni" choć bardziej przypomina graciarnię. 
Skierowałem się do małej i prostej łazienki by się choć trochę umyć. Plamy z oleju i smaru  ciężko schodziły, szczególnie z ubrań. Umywszy się jako tako postanowiłem zaczerpnąć świeżego powietrza. 
Gdy tylko uchyliłem drzwi od razu dobiegł do mego nosa przyjemny i słodki zapach wiatru. Usiadłem pod drzewem podziwiając naturę i słoneczny dzień. Domek na zewnątrz wyglądał na mały i niestabilny ale w środku był ogromny z mnóstwem pułapek, a fundamenty były bardzo mocne i stabilne. Drzewa tworzyły równiutkie koło nie bez powodu. Na domek był rzucony czar niewidzialności by natrętne osoby nie postanowiły zbadać terenu. 
Przymknąłem oczy czując ten przyjemny wiatr. 
- Nie śpij bo ciebie okradną. - Usłyszałem ten melodyjny głos, a usta same się wygięły. 
- Tylko tobie dam się okraść. - Usłyszałem jej cichy śmiech.
Spojrzałem na nią. Stała przede mną ubrana w sukienkę czarną z czerwoną kokardką, a włosy miała spięty w luźny kuc. Jej usta wyginały się w piękny uśmiech lecz oczy nie nadążały za tym i pozostawały smutne. Pierwszy raz widziałem ją tak ubraną i zapragnąłem częściej ją tak widywać. 
- Coś się stało? - Spytałem widząc ten wzrok, siadając, a z jej ust zniknął uśmiech. - Ej..
- Nie zasługuje na ciebie. - Odezwała się smutno. 
- Co masz na myśli? 
- Ja.. Okłamałam ciebie. - Widać było, że jej wstyd. Nie odzywałem się, by mogła kontynuować bez przeszkód. - Bo ja nie mam na imię Angela tylko Devila. - Nie patrzała na mnie tylko na wszystko dookoła. Nie odzywała się przez kilka minut więc postanowiłem się odezwać.
- Dlaczego? - Jedno proste słowo na które jest zawsze najciężej odpowiedzieć. I tak właśnie było. Nie wiedziała jak się za to wziąć.
- Bo... każdy jak dowiadywał się jak mam na imię uciekał w popłochu. Moje imię nie wróży niczego dobrego lecz tylko śmierć. Nie wiem czym się wtedy kierowałam ale wiem, że nie chciałam żebyś źle o mnie pomyślał. 
Skończyła mówić stojąc ciągle w miejscu bezradnie. Zdziwiła mnie tym i to bardzo. Nie myślałem w ten sposób. 
- Też muszę ci coś powiedzieć. Spotkałem twoją siostrę Angele, która mi to powiedziała. - Była przerażona słysząc o swojej siostrze. - Powiedziała mi też kilka rzeczy o tobie ale ja nie....
- To co ona o mnie mówiła jest prawdą. - Przerwała mi w połowie zdania. 
- Ale skąd ty...
- Ona wie co robiłam i nie miała powodów by cię kłamać. - Odparła bez wahania. 
Westchnąłem czując, że nie dojdę do słowa. Wyciągnąłem w jej stronę rękę, którą niechętnie chwyciła. Mocno ścisnąłem jej dłoń i pociągnąłem do siebie. Usadowiłem ja wygodnie na kolanach. Chciała zejść lecz jej na to nie pozwoliłem. 
- Nie mam zamiaru wierzyć w jej słowa do póki ty sama mi nie zechcesz powiedzieć prawdy. - Chciała coś powiedzieć lecz nie pozwoliłem jej przytykając palec do ust. - A teraz jeśli można to wole zająć się czymś lepszym. - Nie skumała o czym mówię.
Uśmiechnąłem się szeroko zadowolony i pochyliłem się w jej stronę kosztując jej słodkich ust.

2 komentarze: