wtorek, 24 marca 2015

Rozdział 41

Toshiko

Czułem jak mnie całe ciało boli. Jakbym został obdarty ze skóry. Ten ból był nie do zniesienia ale to cud, że żyje. Nie spodziewałem się, że Angela mnie zaatakuje. W ogóle nie myślałem, że będzie próbować mnie skrzywdzić. Przez te 3 dni zachowywała się normalnie, a ty nagle...Nie wiedziałem co o tym myśleć. 
Leżałem na ziemi i czułem smród mojego przypalonego ciała. Leżałem już tak sporo czasu. Słońce było już na samej górze. Jego promienie na szczęście nie przedostały się przez gałęzie drzew. Było mi ciężko się ruszać, a co dopiero wstać. I jeszcze ten miecz. Myślałem, że trafi w serce ale chybiła. Jednak nie wiedziałem czy celowo czy zwykły przypadek. 
Słyszałem tylko szum szelestu liści. Był to na swój sposób kojące i powonieniem się jakoś uspokoić lecz nie mogłem. Myślałem o Angeli i co się z nią stało. 
Jak leżałem przypalony na ziemi słyszałem dziwne odgłosy. Była to walka i z sekundy na sekundę słyszałem jak się oddala, aż nic nie było w końcu słychać.  
Teraz słyszałem szelest liści i nic więcej. Zamknąłem oczy bo nic innego mi nie zostało. Nie mogłem wydobyć głosu. Miałem sucho w gardle. Jakbym miał pustynie w buzi. 
Usłyszałem trzask łamanych gałęzi i usłyszałem coś jeszcze. Coś jak wołanie ale nie byłem pewny. 
Poczułem jak ktoś mnie dotyka i obraca na plecy. Postać była rozmazana ale wiedziałem, że to ktoś z moich. A nawet jak ktoś nie był to i tak nie miałem dużo do straty. Wszystko mnie bolało, rozrywało ciało na strzępy. Wolałem w tej chwili umrzeć by mieć spokój już.
Czułem jak coś się we mnie wlewa i pomaga mi to. Było to mokre i lepkie. Czułem się jak w niebie. 
Otworzyłem oczy i zobaczyłem Mei. No tak, ona potrafi leczyć. Mieliśmy szczęście, że Angela ją tego nauczyła. 
Poczułem ciężar na piersi i przypomniałem sobie o tym wisiorku, który od niej dostałem. Ciążył mi teraz na piersi i grzał mnie. Było to miłe uczucie. Było ono tak miłe, że zasnąłem z wyczerpania. 

Angela

Otworzyłam oczy. Leżałam na miękkim łóżku. Było mi ciepło. Poczułam czyjąś rękę na mojej tali. Odwróciłam się przodem i zobaczyłam twarz mężczyzny. Było to mój brat, a może i nie...
Sama nie wiem. Ciągle nic nie pamiętam. Niczego nie kojarzę ale.. wydawał się być zaufaną osobą. Chyba. 
Wyglądał jak ja ale miałam dziwne wrażenie, że nie powinnam być tak blisko niego.  Chwyciłam jego rękę i odsunęłam od siebie. Cicho westchnęłam i wstałam z łóżka. 
Pamiętałam, że się w niego w lesie wtuliłam i zaczęłam płakać, aż w końcu zasnęłam. Musiał mnie tu przenieść. 
Rozejrzałam się po pokoju. Był w starym stylu. Meble z drewna pięknego i jednocześnie tak starego jakby pod dotykiem miałby się rozpaść. Miał też kilka egzotycznych roślin na półkach. Żyrandol miał cztery piękne ręczne robione ramy w kształcie róż z srebra i czarnego złota i miał tam po jednej świecy czarnej, które się paliły. Pięknie błyszczał kiedy ten płomienie dawały blask, a srebro i złoto się świeciły.  Wstałam i podeszłam do wielkiego okna. 
Podniosłam rękę i dotknęłam zimnej szyby.  Mój oddech zaparował szybę. Widok był piękny. Widziałam bujny zielony las z różnymi roślinami. Miały duże liście, nie które miały jakieś kwiaty, liany wszędzie. Na dodatek widziałam różne zwierzęta. Te podstawowe gatunki, jak węże, pająki. I te dwu gatunkowe albo i więcej nazywane mieszańcami lub odmieńcami. Jak deru to było połączenie pająka z owadem. 
Były wszystkie piękne i niebezpieczne przede wszystkim. Miały trucizny bardzo szkodliwe dla ludzi i nie tylko. 
- Pięknie. - Szepnęłam cicho.
- Racja. - Usłyszałam jego głos za sobą więc się odwróciłam.
Siedział na łóżku i patrzał na mnie. Nie wiedziałam jak ocenić jego wzrok. To było dla mnie nie zrozumiałe. Chociaż przypomniałam sobie część życia to było one związane tylko ze mną i z nikim więcej. Wiedziałam kim ja jest mniej więcej ale kim on był?
Teraz się zaczęłam nad tym zastanawiać. Szybciej nawet nie przeleciało mi to przez głowę by myśleć o nim. 
- Kim jesteś? - Zapytałam otwarcie, a ten otworzył szerzej oczy.
- Co? - Zapytał głupio. Zmrużyła oczy i podeszłam do niego.
- Zadałam ci pytanie: Kim jesteś? - Słyszałam jak przełyka ślinę. 
- Jestem twoim bratem. Jak możesz mnie nie pamiętać? - Spojrzał na mnie chyba smutno. 
Westchnęłam i usiadłam na brzegu łóżka.
- Ja... nic nie pamiętam. Kompletnie nic. Nawet nie wiem kim ja jestem, a co dopiero kim ty. - Mruknęłam cicho i zasłoniłam rękami twarz. 
Milczał, a ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. A co gorsza nie wiedziałam dla czego i zaczęło mnie to denerwować. Czułam jak gorąco mi się robi wtedy też poczułam jego dłonie. Jak on mnie obejmuje i przygarnia do siebie.
- Pomogę ci.  - Szepnął mi do ucha. Czułam jego oddech. - Jestem twoim bratem i nazywam się Nevl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz