sobota, 31 października 2015

Halloween-owa Opowieść - ToshikoxAngela

31 Października inaczej też Halloween. Dzień przebierańców i zbierania łakoci. Dzieci kochają ten dzień, mogą straszyć ludzi i zbierać słodycze ale ten dzień obchodzi jeszcze młodzież i dorośli. To jest też dzień potworów, które tylko w ten konkretny dzień wychodzą z ukrycia, a niewinni ludzie nie mają nawet o tym pojęcia. 
Jest na razie wczesny ranek. Ludzie przygotowują do końca dekorację i przebierają się. Zaś potwory wychodzą do miast i chodzimy by  się rozejrzeć za potencjalna ofiarą bądź tylko tak sobie.
Nazywa się Angela i jest wampirem. Mam długie czarne włosy z pasemkami czerwonymi, jej czerwone oczy świadczą o tym , że do nich należę lecz nie spotkałam przez steki lat żadnego wampira. Została porzucona i sama się wychowała. Była samotna i ciągle tak jest jednak się uśmiecha ponieważ kocham ten dzień. Może poznawać nowe osoby i to jest najlepsze we wszystkim. 
Szła powoli, a ludzie którzy przechodzi chwalili jej surrealistyczny strój wampira. Groźne oczy, długie dwurzędowe kły, które wystawały, do tego gotycki naszyjnik z czachą, czarna suknia z głębokim dekoltem i buty na obcasie, do tego dopasowany makijaż, blada cera, długie zadbane paznokcie i spięta część włosów do góry, dzięki czemu wydawało sie ich więcej i zakręciła lokki.
Choć nie mogła się zobaczyć w lustrze czy w innym zwierciadle wiedziała, że dobrze wygląda. 
Skręcając w boczną ulicę wpadła na mężczyznę.
- Przepraszam bardzo. Zamyśliłam się. - Odezwała się siedząc na ziemi i spojrzała na potrąconego.
- Nie szkodzi. - Odparł zachrypnięty głos. 
Zatkał ją jego wygląd. Był przebrany za wilkołaka. Długie brunatne włosy i uszy wilka, brązowe oczy, lekki zarost i blizna w kształcie pazurów po lewej stronie oka, dla lepszego efektu miał je otwarte jakby pazury nie dosięgły narządu. Ubrany w bluzkę rozpięta ukazująca niesamowite mięśnie i szeroką klatę wraz z kilkoma bliznami i miał poszarpane ciemne spodnie, chodził bez butów. Dodatkowo wysoki i miał z tyłu doczepiany fajny futrzasty ogon.
Wstał i podał jej rękę. Chwyciła ją, poczuła jaką ma szorstką, a ona przy jego wzroście wyglądała jak krasnal, a nie jak potężny wampir.
- Dziękuję i przepraszam jeszcze raz. - Cofnęła rękę czym prędzej, wyminęła go i szybkim krokiem ruszyła dalej.
- Czekaj! - Krzyknął lecz skręciła w najbliższą uliczkę i pobiegła. Kiedy biega porusza się niesamowicie szybko. Jest niezauważalna dla ludzkiego oka. Trochę jej zajęło nauka opanowania tego by ludzie się nie zorientowali, że jest inna. Teraz to dla niej pikuś. 
Mężczyzna stał w miejscu wstrząśnięty jej wyglądem. Mógłby nawet powiedzieć, że zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Stały by w tym miejscu dość długo gdyby nie to, że ktoś go szturchnął. 
Byli tak jak on przebrani za wilkołaki  i wyglądali jak bracia jednak kolor i długość włosów ich wyróżniał. Co dziwne mieli ten sam kolor oczu, posturę i ubiór.
Widząc ich uśmiechnął się  i ruszyli zwiedzać dalej miasto. Lecz brunet nie mógł z głowy wybić sobie tej dziewczyny i chodził z głową w chmurach.
Dobiegła do granicy miasta. Odetchnęła i wolnym krokiem zawróciła. Uciekła od niego ponieważ jego zapach ją przyprawił o dreszcze. Zgniły a jednocześnie najpiękniejszy zapach jaki w życiu wąchała. Chciała stać tam i zaciągać się tym zapachem resztę swego życia ale jednocześnie uciec jak najdalej przed tą zgnilizną. Drażnił jej wrażliwy nos.
Przechadzając się powoli zauważyła, że najmłodsze pociechy już wybiegały z domów i chodziło po słodycze.
- Zapraszam na imprezę Halowenową!!! - Usłyszała krzyk jakiegoś młodego mężczyzny.Stał na rogu z ulotkami przebranym za szkielet.
Blondwłosy mężczyzna zobaczył jak patrzy na niego dziewczyna i szybko podszedł do niej przechodząc przez ulicę. Uważał ją za niezłą laskę i miał nadzieję, że się skusi na imprezę, którą robi z kumplami
- Zainteresowana? - Zapytał z promiennym uśmiechem jak jego włosy, a niebieskie oczy były wręcz powalające jak jego zapach krwi w żyłach.
- Jasne o ile ty będziesz też tam. - Uśmiechnęła się tak by pokazać dwie pary kłów.
- Odjazd! Aż dwa rzędy! - Krzyknął widząc je. - I tak będę. - Potrząsł głową i podał ulotkę. - Tak w ogóle jestem Natsu. I musisz mieć tą ulotkę by wejść.
- Angela i będę jej pilnować jak oka w głowię. - Chwyciła papierek dotykając przez "przypadek" jego palce i odeszła zostawiając go z szybko bijącym sercem.
Na ulotce nie było nic niezwykłego. Tylko podana godzina, miejsce gdzie odbędzie się impreza i kilka obrazków i dopisków by przyciągnąć uwagę większą. 
Nie miała nic do zmarnowania więc postanowiła iść. Spoglądając na ulotkę zobaczyła, że impreza zaczyna się o 18, a była dopiero 10 więc miała sporo czasu. 
Idą mijała mnóstwo przeróżnych przebierańców. Niektóre jej imponowały, a inne śmieszyły. Weszła do supermarketu. Mijała różne działy lecz nie znalazła tego co chciała więc musiała się skusić tylko na jabłka. Wybierała tylko najbardziej czerwone. Zapełniła dwie duże siatki i równie dużo ją to kosztowało ale sprzedawczyni dała jej mały rabat za piękny strój. 
Podziękowała wdzięczna za to i wyszła na zewnątrz. Wiatr lekko zawiał i poczuła ten przyjemno-zgniły zapach. Spojrzała w bok i zobaczyła go z 5 innymi mężczyznami, choć nie widziała u nich żadnej różnicy. Oprócz włosów. To jedyna różnica i jeden był chudszy od reszty. Ale i tak ten brunet najbardziej jej imponował. 
Brunet czując na sobie czyjś wzrok zaczął się rozglądać i znowu zobaczył ją z dwiema ciężkimi siatkami. Otworzyła szeroko oczy i odwróciła się na pięcie ruszając szybkim krokiem.
- Zaraz wrócę. - Odezwał się do braci i bez wyjaśnień pobiegł w jej stronę czym prędzej. 
Tym razem dogonił ją, widział jak wchodzi do pobliskiego placu zabaw. Zanim podszedł popatrzył na nią. Siedziała na ławce i wyciągnęłam jabłko, drugą ręką zrobiła ruch zasłaniając je i zobaczył, że straciło kolor na biały. Zdziwił się widząc to ale pomyślał, że jest magikiem. Dużo widział takich ludzi, którzy robili sztuczki i był tym niesamowicie podekscytowany ale i zdumiony, że człowiek tak potrafi. 
Zamyślony nie zauważył, że podeszło do niej kilka dzieci, które zobaczyły tą sztuczkę. Ta "sztuczka" tak naprawdę była jej pożywieniem. Miała wybór, pożywiać się krwią istot ludzkich albo pożywiać się kolorem czerwonym. Mogła wtedy pożywiać się wszystkim byle było czerwone jak na przykład jabłka, ubrania albo i nawet o dziwo ku jej zaskoczeniu mogą być rośliny i liście jesienne. Raz się jej zdarzyło, że je spróbowała.
Dzieci prosiły ją o powtórzenie tego więc spełniła ich prośbę i robiła to do póki każde dziecko nie dostało po jabłku. Ona się naje, a dzieci mają rozrywkę. Zanim poszły musiała zjeść wszystkie jabłka, a dzieci zostawiły jej jedno. 
Właśnie dlatego uwielbiała ten dzień bo był jedynym dniem kiedy nie czuła się samotna. 
Uśmiechnęła się patrząc na jabłko i chciała je ugryźć ale ktoś je chwycił i usłyszała charakterystyczne chrupnięcie. Odwróciła się i zobaczyła bruneta.
- Pyszne. - Powiedział siadając przy niej. Chciała iść lecz chwycił ją za rękę. - Tym razem nie pozwolę ci uciec. - Mruknął przyciągając ją lekko do siebie.
Ilekroć go widziała czuła, że musi uciec jak najdalej. Tym razem jednak nie dane było jej uciec.
- Tak właściwie to nazywam się Toshiko, a ty? 
- Angela. - Mruknęła cicho, a ten uśmiechnął się kpiąco. Nie wiedział z jakiego powodu tak szybko mu powiedziała swój prawdziwe imię ale miała dziwne przeczucie, że jak skłamie to będzie miało wpływ na jej przyszłość.
- Jesteś bardzo nieśmiała jak na tak odważny strój. - Odezwał się i spojrzał na nią. Czuła jak się leciutko rumieni.
- Mylisz się! - Krzyknęła wyniośle. - To przez ciebie! - Otworzył szeroko oczy, a ona po chwili sama zrozumiała co powiedziała. - To znaczy.. Ja.. - Nie wiedziała co powiedzieć, czuła sie taka zawstydzona i upokorzona, że mogła się zapaść pod ziemię. 
Chciała uwolnić swoją rękę z uścisku lecz wzmocnił go ale Angele to nie bolało, nie czuła bólu. Lecz za to poczuła panikę. Myślała, że to człowiek i nie może użyć siły więc tkwiła w tym uścisku.
- Czemu przeze mnie? - Zapytał, chwytając jej podbródek by spojrzała na niego.
Gdyby jej serce biło jak ludzkie to by eksplodowało lecz teraz ze zwolnionego tępa jak u umierającej osoby teraz biło normalnie jak u człowieka.
- Bo..bo.... - Nie wiedziała co odpowiedzieć. Czuła się jak w potrzasku, chciała uciec. Chciała uciec przed jego groźnym, a jednocześnie pociągającym wzrokiem. - Ja nie jestem nie śmiała. Po prostu ty.... Ty mnie zawstydzasz swoją pewnością. - Mruknęła cicho nie mówiąc do końca prawdę, a ten był zdziwiony taką odpowiedzią.
Chciał jej coś powiedzieć lecz usłyszał głośne i rozdzierające wycie wilka.
- Łał. Niezłe efekty specjalne. - Odezwała się podekscytowana dziewczyna, a potem usłyszała zgrzyt zębów Toshiko i mocny uścisk na nadgarstku czując po raz pierwszy ból. Skrzywiła się, a on widząc to puścił ją.
- Przepraszam i muszę iść. - Wstał czym prędzej jak rozjuszony pies. - Przepraszam. - Przeczesał włosy zły i spojrzał na nią. Chwycił jej rękę, którą za mocno chwycił i  przyciągając delikatnie do ust, ucałował. - Mam nadzieje, że się jeszcze dziś spotkamy. - I pobiegł zanim zdołała cokolwiek odpowiedzieć. 
Wstała czym prędzej i oddaliła się by nie mieć z nim nic do czynienia.  Czuła, że wyjdzie jej to na złe, na gorsze, że będzie cierpieć gorzej niż teraz. Że poczuje większą pustkę w sercu niż ma teraz, a więcej nie zdoła wytrzymać. To byłoby ponad jej siły. Wytrzymała wiele ale gdyby dla niej on stał się kimś więcej i miałaby go stracić... Pozbawiła by się życia. To według niej było jedyne wyjście.
Biegł w stronę lasu. To bracia go wzywali. Pierwszy raz czuł taką wściekłość do nich i miał nadzieję, że było to coś ważnego. Przerwali mu w dobrym momencie. Miał nadzieję, że ją zabajeruje. Gdy dobiegł na skraj lasu zobaczył ich. Stali i wpatrywali się cały czas w jedną stronę. Byli rozdrażnieni i wściekli. 
Powędrował wzrokiem za ich i zobaczył bandę wampirów, a dokładniej 3. Wyglądali na rodzeństwo. Wysunięta na ich czele w kusym stroju stała blondynka, z jej lewej strony stał mężczyzna o bardzo młodym wieku z ciemnymi włosami, a z prawej dziewczyna ubrana w jasną sukienkę i rudych włosach. Szczerzyły się jak głupie ukazując swoje kły. Wampiry posiadały jeden rząd  i pożywiały się tylko wyłącznie ludzką krwią. Były szybkie, silne i inteligentne ale instynkt przetrwania musiały sobie wyrobić same bo na początku w ogóle go nie mają.
Dobiegł do nich i staną na czele.
- Nareszcie! Ile można czekać?! - Krzyczał zaraz za Toshikiem brat.
Nazywał się Shion. Miał popielate włosy i był zaraz po Toshiko najstarszy. 
- Wybaczcie. - Mruknął wkurzony i się uspokoili. Rzadko widzieli go w podłym nastroju więc nie ryzykowali tym, że mu się narażą. Tylko Shion potrafił dużo gadać lecz wiedział kiedy najlepiej się zamknąć, a było to tuż przed tym jak miał oberwać. Sprzeciwiał się najstarszemu bratu i w niczym mu nie pomagał, a wręcz odwrotnie zawsze wpakowywał ich w kłopoty i denerwował lecz akceptowali to bo są braćmi i mają tylko siebie.
- Ty jesteś przywódcą tych szczeniaków? - Krzyknęła blond włosa wampirzyca z za dużym biustem, który miała w każdej chwili zgubić. Stali od siebie oddaleni prawie 30 metrów. 
- Owszem. Jakiś problem? - Zapytał spokojnie chcąc uniknąć bójki.
- Te twoje szczeniaki zaczęły na nas warczeć i obrażać. Nie pozwolę sobie na takie zachowanie względem mnie i rodziny. - Spojrzał na swoją rodzinę by to potwierdzić. Każdy oprócz Shiona unikali jego groźnego wzroku. To utwierdziło go w przekonaniu, że oni zaczęli.
- Bardzo was za nich przepraszam i proszę nie róbmy bójki bo każdy na tym ucierpi. - Mówił z ukosa lecz spojrzenie mówiło co innego. 
Blondynka zmarszczyła brwi i chwilę milczała, aż westchnęła i uśmiechnęła kpiąco.
- Masz rację ale tylko dlatego, że dziś mamy Halloween wam odpuszczę bo tak inaczej byśmy pogadali. Śmierdzące kundle..... - Mówiła coś jeszcze ale po nawet nie całej sekundzie zniknęły z ich pola widzenia czy słuchu. 
Toshiko był, a raczej jest na nich mega wkurzony. Uczucie to rosło od momentu gdy go wezwali i puścił by to mimo uszu gdyby to nie była taka głupota. 
- Jak mogliście ich zaczepiać? - Ściskał z całych sił szczękę by nie zacząć warczeć na nich. - I to w tak ważne święto dla nas? - Nie wspomniał o tym, że jemu przerwali. Nie miał najmniejszego zamiaru jeszcze by mu to przypominali. 
Ciągle czuł jej słodka woń. Pachniała jak najznakomitsza mieszanka kwiatów dzikich. Te jej oczy i słodkie blade rumieńce na policzkach. 
- Przepraszamy. Nie chcieliśmy sprawiać kłopotów. - Odezwał się jeden z bliźniaków, Eren. Miał czarne i dużą, głęboką ranę na klatce piersiowej. Widząc ją poczuł melancholię. Zamknął oczy wracając do tego dnia kiedy go potrzebowali najbardziej, a nie było. 
Otworzył je po chwili i już spokojniejszy, spojrzał na nich. Okazywali skruchę i żal, że zrobili coś tak dziecinnego. 
- Nie szkodzi. Puśćmy to w niepamięć. - Odetchnął, a ci obdarowali go uśmiechem.
Shion stał na uboczu, nie patrząc na nich i na nic. Nie był zadowolony z tego obrotu spraw. Chciał je rozszarpać na strzępy i pozbyć się tych krwiopijców z powierzchni ziemi. Wybić każdego co do nogi. Ale jego głupi bracia tak nie myśleli jak on i postanowili zabijać je wtedy jak widząc coś takiego, bądź w samoobronie. Tęsknił za tymi czasami kiedy byli bezwzględnymi zabójcami krwiopijców, nie czuli współczucia czy żalu. Nic wtedy do nich nie czuli oprócz obrzydzenia. Lecz po długim okresie zabijania młodsi bracia zaczęli się męczyć tym, a Toshiko spełnił ich prośbę by w końcu skończyli i dali szanse młodszym pokolenia. Skończyli z tym by sami mogli trochę odsapnąć po naprawdę ciężkich czasach, a nowe pokolenia mogli to robić za nich. Teraz i tak było dużo spokojniej niż kiedyś. 
- Idziemy coś zjeść porządnego przed impreza? -  Zaproponował najmłodszy z braci. Był z nich najniższy i nieco chuderlawy o jasnych włosach. Jego ciało zaś nie spociła żadna blizna. Bracia starali się dbać o jego bezpieczeństwo najlepiej jak potrafili. Na imię miał Jerome.
- Dobry pomysł, Młody. - Odezwał się po raz pierwszy drugi bliźniak Ares o lekko szarawych włosach.
- W końcu ktoś to zaproponował! Juuhuuuu!!! - Wrzasnął na całe gardło brat, który był po środku tej rodzinki. Na imię miał David i miał kasztanowe włosy, które pod światłem wpadały w płomienny rudy. Jedyne co go odróżniało od reszty to to, że miał dwutygodniowy zarost.
Zaśmiali się z niego i ruszyli do pobliskiej knajpki z jedzeniem, która  zarobi majątek przy ich wilczym głodzie.

Wieczór godzina 18. Angela przyszła na imprezę na którą zaprosił ją blondyn. 
Blondyn widząc ja uśmiechnął się i podszedł do niej częstując alkoholem. 
- Witam na imprezie. - Przywitał ja oficjalnie. - Cieszę się, że przyszłaś. - Dodał.
- Też się cieszę, że cię widzę. - Odparła i zaczęła rozglądać się po sali. 
Sala była duża z mnóstwem okien gdzie były wywieszone zasłony, a na nich dekoracje jak nietoperze, pajęczyny, pająki. Resztą sali była tak samo wystrojona ale dodatkowo były szkielety, jakieś łapy zwierząt, groźnie wyglądające dynie, miotły, mnóstwo świec i muzyka grała, a i mnóstwo alkoholu i przekąsek. Sala była w kolorach czarno-czerwonym. 
- Fajne dekoracje. - Pochwaliła, a ten się ucieszył. 
- Chcesz zatańczyć? - Zapytał, a ta się zgodziła.
Tańczyli z jakąś godzinę. Nie zwracali uwagę na czas i pochłonęło ich to. Pewnie by tańczyli ze sobą do końca imprezy ale ktoś otworzył z hukiem drzwi. Była to sfora Toshiko. Dziewczyna widząc go otworzyła szeroko oczy i szybko umknęła gdzieś by jej nie zobaczył. 
Podeszła do stolika z alkoholem. Jej oczom ukazały się przeróżne alkohole. Od tych najtańszych do tych naprawdę drogich. Wybrała wihski, potem martini, świderka, likier, kamikadze i wiele innych. Jako wampir trudno było ją upić i cieszyła się z tego.
Brunet wyczuł jej zapach ale nie mógł znaleźć. Rozglądał się lecz na marne ale za to zobaczył te trzy same wampiry co wcześniej. Blondynkę i jej rodzeństwo. O czymś żywo rozmawiali ale wyglądali na wściekłych. Nagle ruszyli do stolika z napojami i popchnęli jakąś dziewczynę. Upadła na ziemię i zobaczył Angele. 
Wstała i przekrzywiła lekko głowę ukazując kły, które w sekundę się wydłużyły bardziej. Nie spodziewał się tego. Nie podejrzewał ją o to, że jest wampirem. Miał ją za normalną dziewczynę, sądził że znalazł kogoś ale się mylił. Jest wilkołakiem i jego serce nie może bić dla martwego trupa. Skrzywił się na samą myśl, a serce go zabolało, że tak ją nazwał. Patrząc na nią nie widział nikogo złego tylko samotnego.
Spojrzał na nią i zobaczył jak oczy jej się zaświeciły. Czas stanął w miejscu oprócz istot nadnaturalnych. 
- Ty..ty jesteś....- Zabrakło blondwłosej wampirzycy słów odsuwając się od niej.
- Żałosne. Podskakujecie do każdego jakbyście byli potężni, a tak naprawdę jesteście słabi. Zabijecie bezbronne i niewinne osoby. Słabych ludzi, którzy nie wiedzą jak się przed nami bronić, a wy jesteście z tego dumni. Obrzydliwe. - Nie spodziewał się usłyszeć takich słów od wampira, tak samo jego bracia. Za włosów zaczęły wylatywać nietoperze, otaczając tą trójkę, którzy zaczęli krzyczeć z paniki. Czarnowłosa nie okazywała uczuć i ją to nie obchodziło. 
Po jakimś czasie krzyki ustąpiły, a nietoperze zniknęły w chmurze dymu srebrnego. Nic po nich nie zostało, a jej oczy przestały świecić. Czas wrócił do normy, a ludzie nic o tym nie wiedzieli. 
Odwróciła się przodem do alkoholi i pociągnęła kolejnego łyka jakby nic się nie stało. Toshiko chciał do niej podejść lecz Eren go chwycił za przed ramię.
- Nie wolno ci. - Powiedział spokojnie. Wiedział, że brat ma rację ale czuł, że musi po prostu do niej iść bez względu na wszystko. 
- Ja muszę. - Odparł i chciał wyrwać rękę ale on go puścił. Zdziwił się tym.
- Skoro musisz. - Uśmiechnął się i spojrzał na resztę braci. Uśmiechali się i kiwali głową na zgodę. Ufali mu bezgranicznie i w razie potrzeby pomogą mu. Brunet widząc to był niezmiernie im wdzięczny ale brak Shiona go niepokoił. Rozejrzał się i zobaczył go jak z nią gada. Poczuł gniew kiedy ja objął w pasie i zaciągnął na środek sali potańczyć. Dziewczyna była niechętna do tego tańca. 
- Zostaw Toshiko w spokoju. - Powiedział bez ogródek kiedy zaczęli tańczyć.
- Nie wiem o czym ty mówisz. - Była spokojna ale tak naprawdę miała ochotę uciec od niego. Biło od niego wrogością, złem i przede wszystkim okropnie śmierdział.
- Dobrze wiesz o czym mówię ty..... - Nie zdołał dokończyć kiedy zrobiła odbitkę i zaczęła z jakimś zombiakiem tańczyć. Obdarowała go promiennym uśmiechem, który odwzajemnił od razu. 
Przyglądający się temu wszystkiemu  brunet czuł narastającą wściekłość. Najpierw brat, a potem jakiś dupek śmiał ją dotykać. Ruszył w ich stronę i chwycił jakąś paniusie do tańca. Powoli w rytm muzyki zbliżał się do nich i w odpowiednim momencie zrobił odbitkę. Objął ją ciasno w pasie pomniejszając jak najmniej lukę między nimi ale przez jej piersi za dużo się nie zmieniło. 
- Co ty tu robisz? - Spytała lekko przerażona jednocześnie czując ulgę. Jego zapach ją uspokoił.
- Ja tańczę z najpiękniejszą kobietą na świecie. - Odparł z szarmanckim uśmiechem. 
Muzyka się zmieniła na jeszcze wolniejszą. Objął ją całą i oparł głowę o jej, zaś ona miała usta tuż przy jego szyi czując jego przyśpieszony puls, zapach i smacznie pachnącą krew. To wszystko zadziałało na nią jak afrodyzjak. Przymknęła oczy lekko i dała się ponieść muzyce i mu. 
Czuł jak się rozluźniła i oddaje mu. 
- Mogłaby ta chwila trwać wiecznie. - Mruknął tak cicho, że nikt nie miał prawa go usłyszeć oprócz niej. Słyszała go bardzo dobrze. - Powiedz mieszkasz tu? 
- Nie. Jestem przejazdem.
- A gdzie mieszkasz? 
- Ja nie mam domu. - Odparła i wtuliła się lekko w niego tak by tego nie zauważył. 
Zdziwił się słysząc to. Wampiry żyją, że sobą i zazwyczaj tam gdzie jest duży dostęp do posiłku. 
- Jak to? - Myślała czy może mu powiedzieć ale zdecydowała, że tak.
- Rodzice mnie porzucili w lesie. Jakaś młodą para wzięła pod dach i opiekowała się mną. Po kilku latach odeszłam od nich i tak już jakoś zostało.
- Tak po prostu odeszłaś? 
- Tak po prostu. - Odparła.
Nie wiedział co powiedzieć. Siedział cicho i tańczyli dalej. Jej to pasowało nie musiała się odzywać by najmniej. Poczuła ruch jego głowy więc spojrzała na niego. 
Nie spodziewała się tego. To było nagłe. Jego usta były miękkie i ciepłe. Całował delikatnie ale z pasją. Nie przeszkadzało mu nawet kły. Wpasował się idealnie w nie, a jej usta w jego. Jakby tak właśnie miało być od początku. Jakby ich drogi miały się skrzyżować prędzej czy później albo byli połączenia czerwoną nicią przeznaczenia. 
Nie chciał się oderwać od jej ust. Chociaż pierwszy raz ją pocałował i jeszcze nie skończył miał ochotę ją całować cały czas. Mimo to oderwał się od niej by nabrać oddech. Zobaczył jej przerażenie ale głębiej w oczach była tęsknota. To mu wystarczyło. Pochylił się i popchnął lekko w stronę ściany. Zrobiła to bez oporu. Czuła nacisk na plecach i jego oddech przy ustach. Chciała tego ale jednocześnie nie chciała. Walczyła ze sobą i jakby ktoś za pomocą guzika zrobił małe zamieszanie. Jakiś pijany facet potknął się o kable od głośników. Muzyka ucichła, a ona korzystając z okazji kiedy się Toshiko rozglądał oswobodziła się z jego ramion i uciekła. Wybiegła przez tłum na dwór. Uspokajając się powoli szła w stronę lasu.  Wiatr dmuchał wznosząc liście ku górze. Czuło się już przymrozek nadchodzącej zimy. Chodząc szeleściła liśćmi. Wieczór był głęboko czarny i tylko kilka świateł z budynków oświetlały tą czerń i świetliki. Świetliki pojawiały się i znikały. Tworzyły majestatyczne niebo na tle lasu. Można było tak stać i patrzeć bez przerwy. Nie da się opisać tego piękna. To jak rozgwieżdżone niebo w swoim najlepszym odsłonięciu. Tylko w niebie nie było istot nad przyrodzonych, nie miało się czego tam bać, a tu wystarczy jeden krok by nie wrócić z tego miejsca. 
Stała w miejscu, zapatrzona w to piękno zapominając co chciała zrobić. Nic nie słyszała, nic nie czuła tylko widziała to piękno. 
Nie słyszała nawet tego jak ktoś idzie w jej stronę. Był to Shion z morderczym wzrokiem. Nie chciał mieć nic wspólnego z krwiopijcą. I nie będzie miał jak się jej pozbędzie.    Podszedł do niej od tyłu i chwycił lewą ręką za włosy, a prawą za dolną szczękę. Czuł jej kły na skórze ale nie przejmował się tym. Nie przejmował się nawet tym, że szarpie i krzyczy z bólu. Próbowała się uwolnić kopiąc go i drapiąc jego dłonie. Nie chciała go skrzywdzić ale nie chciała też tak umierać choć zabicie jej było trudne. Po oderwaniu części czaszki tylko na jakiś czas umrze, a potem się zregeneruje. Wszystko zależy jaka to cześć ciała.
San nie wiedział co zrobił nie tak. Myślał, że wszystko dobrze idzie, a tu ucieka. Nie chcąc tego tak zostawiać wyszedł na dwór. Choć wyszedł nie wiedział od czego zacząć. Dobiegły go głuche sapanie i łapanie powietrza. Skierował się tam. Myślał, że jakiś wampir zabija człowieka lecz nie spodziewał się tego. Zobaczył jak jego brat Shion próbuje oderwać głowę Angelii. 
Ruszył biegiem na niego i barkiem potrącił powalając na ziemię. Upadła na ziemię łapczywie łapiąc oddech. Spojrzała na nich i zobaczyła jak wymieniają się  pięściami na ziemi. Po chwili zobaczyła jak ich twarze się zmieniają i wydłużają w pyski. Zęby się zmieniły w kły, oczy straciły wzrok człowieka na zwierzęce, dłonie i nogi się wydłużyły, klatka piersiowa powiększyła się, a całe ciało pokryło się sierścią.
- Wilkołaki. - Odezwała się głucho.
W tym czasie reszta braci dołączyła. Spojrzeli na nią, a porę na nich. Najmłodszy musiał zostać, reszta zaś poszła do nich ich rozdzielić. Popielaty wilkołak wpadł na drzewo łamiąc je. Podniósł się, otrzepał i omiótł wzrokiem wszystkich. Swoje ślepa skupił najdłużej na dziewczynie. Widać było w nich czystą nienawiść. Warknął na nią i pobiegł w głąb lasu. 
Reszta sfory spojrzała na nią. Była przerażona, a wspomnienia do niej powracały. Wymazano część jej wspomnień, głównie te gdzie spotyka wampiry i wilkołaki i to kim jest. Ten natłok wydarzeń sprawił, że poczuła ból głowy. 
Usłyszała szelest liści więc spojrzała tam. Brunatny wilkołak szedł w jej stronę ale zatrzymał się widząc świecące czerwone oczy. Nie była tego świadoma. Kły wydłużyła i syknęła na nich. Po nawet nie sekundzie zniknęła im z oczu pozostawiając po sobie zapach. 
Brunet kłapną pyskiem i przemówił.
- Szukajcie jej. - Kiwnęli łbami i pobiegli za jej zapachem. Trzymali 20 metrów odległości od siebie. Dla nich to nie miało znaczenia jaka odległość ich dzieliła zawsze siebie słyszeli. Potrafili mówić na głos i sobie w myślach. Dlatego też wiedzieli co czuje Toshiko i dowiedzieli się, że Shion ich opuścił ze sfory. 
Biegli tak szybko jak mogli lecz przekonali się, że jest od nich dużo szybsza. 
Dalej w głębi lasu dziewczyna biegła tak szybko jak potrafiła. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nawet nie podejrzewała, że jest wilkołakiem i nie zdawała sobie sprawy z tego, że nią manipulowano. 
Jest ostatnim żyjącym wampirem ze swojej rasy. Wszyscy zostali wybici przez wilkołaki ale nie takie jak Toshiko i jego sfora. Te były pradawne i prawdziwe, które chodziły na dwóch nogach, a szpony były dłuższe, tak samo kły z których ściekała ślina. Miały krótszą sierść, a ich wycie było słychać z daleka. Siały postrach i zniszczenie wśród wampirów jak i ludzi. Jej rasa też należała do pradawnych i prawdziwych. Jest dziesięć razy silniejsza i szybsza od tych co żyją teraz.
Te wilkołaki wpadły na ich zlot rodzinny. Wszędzie słychać było warczenie, krzyki bólu, kłapanie pyskami. Tylko ona przeżyła. Została schowana przez matkę, która wymazała jej o tym wspomnienia lecz z każdym dniem ta iluzja słabła i prędzej czy później odkryła by tą prawdę. 
Kątem oka zobaczyła ruch z lewej strony. Gdy tam spojrzała popielaty wilkołak na nią skoczył i przygniótł do ziemi. Pysk trzymał tuż przy jej twarzy. Czuła jego śmierdzący oddech na sobie i pazury wbijające się jej w ciało. Wściekle i głośno warczał. Chwyciła jego pysk gdy otwierał. Była wstanie go porwać na pół lecz nie miała zamiaru go zabijać. Patrząc na niego i szarpiąc się z nim zaczynała rozumieć, że to wszystko jest o nic. Jak umrze nie będzie sama, będzie miała święty spokój od wszystkiego. Puściła górną szczękę i łbem zarzucił na bok, wgryzł się jej w ramie i wyrwał rzucając gdzieś dalej. Zawyła z bólu, a krew się z niej lała. Ból był nie do zniesienia. Nigdy go nie odczuwała, a bynajmniej tak myślała. 
Słyszała jego warczenie, potem poczuła ból w klatę piersiowej. Wgryzał się w nią i pazurami wbijał. Krew się lała, kości się łamały, a skóra i mięśnie latały dookoła. Zrobił dziurę robiąc sobie dojście do serca. Spojrzał na nie swoimi ślepiami. Co jakiś czas słychać było jak bije, zaś oczy dziewczyny świeciły chorobliwą czerwienią, z ust leciała strużka krwi ale dychała. Nie musiała oddychać bo nawet nie miała czym. Płuca były rozerwane i tylko strzępy było widać. Wilkołak pochylił się by chwycić jej serce. 
Dobiegło ich wycie i jasnowłosy szczeniak wbiegł w Shiona. Zdołał go tylko zepchnąć z dziewczyny, której z serca trysnęła krew. Zdołał swoimi ostrymi zębiskami zarysować delikatne serce. Od takich ran nie mogła umrzeć lecz czuła ból. Młode szczenie atakowało masywnego bydlaka. Widać było,że dzieli ich przepaść lecz młody nie chciał się poddać. Chciał by jego najstarszy brat był szczęśliwy. Najbardziej ze wszystkich był uczuciowy i wiedział jak samotny jest Toshiko. Wiedział co każdy pragnie i nie zawaha się im pomóc. Dużo dla niego zrobili i chce się teraz odpłacić. 
Walczył zażarcie. Bracia biegli najszybciej jak mogli, nawet warczeli na niego by nie robił głupot. Na marne. Skoczył do góry by zaatakować popielatego wilkołaka, a ten otworzył swój pysk chwycił za jego przednią łapę i odrzucił w bok w prost na drzewo, które złamał pod swoim ciężarem. Podbiegł szybko do niego Shion, spojrzał na półprzytomnego brata i zębiskami chwycił jego łapę i pociągnął z całych sił. Jerome zaczął skomleć z bólu. Nie wiedział co ma robić, nie spodziewał się tego, że brat zrobi mu krzywdę. Czuł jak ze stawów mu zaraz puści, a wraz z nim od razu skóra i mięśnie. 
Dziewczyna słyszała to. Choć po utracie mnóstwo krwi doczołgała się do swojej ręki i z całej siły rzuciła w Shiona. Wilkołak przestał szarpać biedną łapę szczeniaka i spojrzał na nią.
- Przyszedłeś po mnie więc dokończ to porządnie inaczej przeżyje. - Wychrypiała, a ten jak na zawołanie puścił łapę i powoli do niej podszedł.
Stanął nad nią dumny. Podniósł prawą łapę ukazując swe długie i ostre pazury. Zamachnął się nią i stracił. Czarny wilkołak niezwykle zwinny wylądował na ziemi kawałek dalej, a w jego pysku dostrzec można było popielatą łapę. Szarawy i kasztanowy Wilkołak rzuciły się na niego i zaczęły gryźć z każdej strony. Popielaty wilkołak mimo to walczył. 
Eren zmienił postać na ludzką. Podszedł do najmłodszego z braci i zaczął go ocucać. Brunatny wilkołak jak się okazało najwolniejszy z nich wszystkich wbiegł. Zobaczył sytuacje i zmienił swą postać. 
Każdy wilkołak bez wyjątku jak zmienia postać z ludzkiej na wilczą, a z wilczej na ludzką nie ma ubrań. I choć dziewczyna była w kiepskiej sytuacji, poczuła jak policzki ją pieką. 
Toshiko podszedł do Jeroma i Erena.
- Pomóż mu zmienić postać i zabierz go do domu jak najszybciej.  - Mruknął. Chwycił drobną rękę dziewczyny, którą zauważył kątem oka i postanowił do niej iść. 
Choć nie dawał po sobie tego poznać serce go bolało widząc ją w takim stanie.  Podparła się na lewej ręce i oparła o drzewo. Klatka piersiowa po woli się regenerowała. Kucnął przy niej, a ta się skuliła ze strachu. Mimo to spojrzała na niego. Ich spojrzenia się skrzyżowały i nie spuszczał z niej wzroku ani razu. Nawet wtedy kiedy podniósł rękę w jej stronę by ją przymocować. Ona zaś wszystko to obserwowała i syknęła na niego kiedy przyłożył jej rękę do ramienia.
- Zostaw. - Syknęła i próbowała odsunąć się na marne. Brunet chwycił jej drugie ramię by mu nie uciekła. - Powiedziałam zostaw mnie! - Krzyknęła zła.
- Nie mam zamiaru. - Przytulił ją,a ona go ugryzła w obojczyk mając nadzieję, że to go odstraszy. Lecz on siedział i trzymał ją. Skrzywił się lekko z bólu ale nie zrobiło to na nim więcej wrażenia. Jej kły tkwiły w nim, a stróżka krwi poleciała wprost na jej usta. Mimowolnie polizała je by posmakować owej krwi. Byłą słodko-kwaśna. Przez jej ciało przeszły dreszcze, zaś przez jego pożądanie. Szybko się oderwała i poczuła jak kości się ze sobą łączą. Odepchnęła go delikatnie by ją puścił. Zrobił to choć niechętnie.
Wstał, wystawił rękę by jej pomóc. Wahała się czy ją podać ale podała. Położyła delikatnie, on chwycił ją pewniej i pociągnął do góry. Spojrzała w bok i zobaczyła popielatego wilkołaka. Chciała odepchnąć bruneta lecz okazał się szybszy i to on ją odepchnął przy tym wszystkim Shion odgryzł dłoń Toshiko. Krew lała się strumieniem. Wilkołaki mają rzadką krew, która nawet przy najmniejszej ranie płynie szybkim strumieniem tracąc przy tym jej dużo. David i Ares wpadli na niego przy tym już nie okazując żadnych uczuć oprócz gniewu. Kasztanowy wilkołak wgryzł mu się w szyje, a szary wbił mu pazury w klatkę piersią rozrywając ją.
Brunet stracił przytomność przez utratę sporej krwi. Dziewczyna działając instynktownie chwyciła resztki swoje bluzki i wzięła szybko jego dłoń, która wilkołak upuścił gdy napadli na niego inni. Przykładając ją do ręki przywiązała resztką bluzki. Dwaj bracia spojrzeli na nią, a ona na nich. Nie musiała odpowiadać by poznać jej odpowiedź.
Została z nimi. Chciała przypilnować dwóch wilkołaków, którzy zapadli w śpiączkę. Młody wilkołak obudził się po 3 miesiącach, zaś brunet spał już pół roku i nie raczył się obudzić. Zżyła się z nimi i dobrze jej było w tej chatce w środku lasu. 

Rok później Toshiko się obudził. Poznacie ciąg dlaszy tej opowieści ale to w przyszłe Hallowenn. ;*

2 komentarze:

  1. Ja chce już kolejne Halloween :( Jak zawsze super :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :* i w następne postaram się napisać jeszcze więcej :P

      Usuń