Angela
W końcu doszłam do obozowiska. Słońce wyszło już poza horyzont, a oni ciągle spali. Gdyby nie to, że oddychają, pomyślałabym, że nie żyją.
Odłożyłam jelenie i poszłam pozbierać drewno na ognisko. Rozpaliłam, wypatroszyłam jelenie i je piekłam.
Po chwili obudziła się pewna dziewczyna. Widać było, że jest młodsza ode mnie ale nie wiele. Miała do połowy pleców białe falowane włosy, oczy w kształcie migdałów o pomarańczowym odcieniu i pełne usta. Ubrana była w różnych odcieniach żółci sukienkę z czarnym paskiem. Kolory te nie gryzły się a idealnie komponowały, a pod każdym innym kątem można było zobaczyć nowy kolor żółci. Miała tez buty na lekkim obcasie czarne. Na szyi miała naszyjnik z brylantem.
Dziewczyna wstała, rozejrzała się i zobaczyła mnie. Uśmiechnęła się promienie do mnie i podbiegła.
- Jak to dobrze, że w końcu się obudziłaś. - Zaćwierkała wesoło. Jak tak stało koło mnie , mogłam stwierdzić, że jestem wyższa o głowę. - Nazywam się Mei. Nie musisz się przedstawiać. Wiem jak masz na imię...
Patrzyłam na nią zdziwiona. Nie czuła strachu, odrazy czy cokolwiek innego, tylko gadała, gadał i tak bez końca. Nie było to irytujące albo miałeś chęć tej osobie przywalić by się w końcu zamknęła. Było to przyjemne. Słuchanie tego jak przeżywała to wszystko było dobrą odmianą dla mnie. Usiadła obok mnie. Pełna życia dziewczyna, która nie zaznała bólu i całego zła tego kraju.
Słuchałam jej i pilnowałam mięsa niewiele się odzywając. Nawet jej to nie przeszkadzało, ciągle gadała jak najęta. Uśmiechnęłam się mimo wolni na myśl, że coś takiego mnie spotkało.
- Jeej!! Ty się uśmiechnęłaś!! - Krzyknęła zadowolona.
Spojrzałam na nią i szybko odwróciłam twarz. Usta zacisnęłam w cienką linie.
- No ej! Nie chciałam ciebie zawstydzić.
- Nie zawstydziłaś. - Mruknęłam.
- No to się uśmiechnij. Masz ładny uśmiech.
Zerknęłam na nią. Jej wzrok był szczery, więc się uśmiechnęłam delikatnie, a ona na ten widok szerzej się uśmiechnęła.
-No widzisz! Jaki ładny uśmiech!
Krzykami zbudziła resztę. Każdy spojrzał w naszą stronę a potem na ognisko, gdzie było już gotowe mięso. Głodni jak wilki rzucili się na mięso, nawet Mei się dołączyła kończąc swoje paplanie.
Chciałam wstać ale Marta do mnie podeszła. Spojrzała na mnie błagalnie.
- Zrobisz mi warkocza? - Zapytało słodko i niewinnie.
- Jasne. Zrobię.
Uśmiechnęła się szeroko i usiadła do mnie tyłem. Rozpuściłam jej włosy, rozczesałam bo przyniosła grzebień i zaczęłam splatać. Było to dziwne uczucie. Nikt nic nie chce w zamian. Nikt nie chce ciebie zabić, ani tym podobne. Wyczuć można było między nimi rodzinną atmosferę. Coś czego ja nigdy nie zaznałam i jest dla mnie tajemnicą.
Każdy z nich na przemian coś gadał, a czasem przekrzykiwali się gdy ktoś chciał coś ważniejszego powiedzieć.
Poczułam jak intruz będą między nimi dlatego pozostawałam cicho.
 Toshiko
Zasnęła wtulona we mnie. Była taka spokojna, jakby w końcu mogła odetchnąć.
Straciłem poczucie czasu, zaczęło świtać, a ona się zbudziła. Wstała bardzo delikatnie, żeby mnie nie zbudzić i przykryła kocem, którym ją zakryłem za nim przysnąłem. Stała chwile na środku obozowiska i odwinęła bandaż. Byłem w szoku gdy okazało się, że z rany została tylko różowa kreska.
Rozłożyła po tym ręce na boki i stała nieruchomo. Na jej ustach zagościł nieprzyjemny uśmiech. Po chwili ruszyła w głąb lasu. Wstałem i poszedłem za nią nie zauważalnie. Ekscytowało mnie obserwowanie jej. Nie czuła lęku ani strachu. Była odważna, pewna siebie. Przywołała wiatr, upolowała jelenie i przeniosła je do obozowiska. Przyniosła opał i rozpaliła ognisko, a potem wypatroszyła jelenie i je upiekła. Mogłem patrzeć na nią godzinami.
Mei obudziła się po pewnym czasie i zaczęła rozmowę z Angelą i jak zawsze po pewnym czasie zbudziła resztę głośnym gadaniem. Każdy od razu ruszył na jedzenie , które przygotowała. Została sama , chciałem wykorzystać ten moment by z nią porozmawiać ale podeszła Marta. Zdziwiony byłem kiedy zgodziła się zapleść jej włosy. Robiła to dokładnie i staranie. Jej oczy wyrażały smutek. Tylko po tym dało się poznać ją trapiące emocje.
Warkocz zaczęła od boków głowy by następnie połączyć je na środku zaplecione w jeden. Kiedy skończyła, Mała zadowolona podbiegła się pochwalić wszystkim.
Bardzo chciałem z nią porozmawiać i była ku temu druga okazja. Spojrzałem tam gdzie siedziała ale nagle zrobiło się ciemniej. Spojrzałem do góry.
- Uciekajcie !! - Wrzasnąłem i szybko pobiegłem w stronę Marty i Lin. W ostatniej chwili odepchnąłem je na bok, za nim wielkie odnóże od pająka ich zgniotło. Rozejrzałem się ale nie widziałem 3 osób, konkretniej Angeli, Neo i Yu Tian. Nagle wylądowali przede mną a raczej lewitowali.
- Trzeba stąd jak najszybciej uciekać. Ten pająk nie jest sam. - Powiedziała Angela patrząc na mnie.
- Dlaczego? To są tylko pająki. - Odezwał się Neo mierząc ją wzrokiem. Odwzajemniła to.
- Mylisz się. Znacie pająki Otchłani? - Pokręciliśmy głowami. - Pająki Otchłani są to 5 metrowe pajęczaki, które jak tylko coś dotkną albo ktoś je dotknie zostaje wchłonięty w ich ciała. Istota ta żyje ale krąży w czeluściach otchłani i nie znajdzie nigdy stamtąd wyjścia. Dlatego nikt nie może ich dotknąć, a tym bardziej atakować. Gdy się je atakuje robią się naprawdę wściekłe i zmieniają swoje ciało z 5 metrowego na kilka tysięcy małych pajączków. Te stwory są ślepe ale na odnóżach mają włoski które potrafią wszystko wyczuć w promieniu 3 kilometrów.
Każdy kto do nas dołączył był przerażony słysząc to.
- Więc jak mamy z tym walczyć? - Zapytałem.
- Nie da się z nimi walczyć. Jedyne co możesz zrobić to uciekać jak najdalej i jak najszybciej. Musimy się śpieszyć. Jeszcze jak widać się nami nie przejmują ale lepiej nie ryzykować.
Kiwnęliśmy głową na znak zgody i ruszyliśmy biegiem w stronę północy. Angela odwróciłam głowę i otworzyła szerzej oczy. Spojrzałem za siebie i zobaczyłem pająka. Podążał za nami.
- Każdy kto posiada wierzchowca niech go przywoła! - Wrzasnęła Angela i gwizdnęła. Każdy zrobił to co powiedziała, pojawiły się konie różnej rasy i maści. Ja posiadałem Królewskiego. Białej maści ubrany w złotą zbroje z granatowymi akcentami. Takiego samego mieli jeszcze Rika, Yuki, Min i Shan. Reszta zaś posiadała Ducha Krwistego Konia. Brązowej maści, ubrany w zbroje i tkaninę o kolorach fioletu, brązu, szarego i czerwonego.
U boku Angeli pojawił się wilk o sierści czerwonej, czarnej i gdzieniegdzie białej. Miał siodło i złoty łańcuch na pysku i był to Szalony Wilk.
Wsiedliśmy na swoje wierzchowce i ruszyliśmy galopem czym prędzej. Ucieczka nie była łatwa gdyż trzeba było uważać na odnóża. Raz za razem robiliśmy uniki przez co się rozdzieliliśmy.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz