poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 48

Hariko

Choć zapewniła mnie, że mi wybacza to i tak się obawiałem. Ta Yoshii, którą poznałem była inna albo szybciej tego nie zauważyłem. Nie widziałem tego, bo nie chciałem, bo było mi tak lżej, a teraz widziałem jej prawdziwą twarz. Zazwyczaj pozbawiona wyrazu, zabija z zimną krwią i niczego się nie boi jednak taka bardziej mi się podobała. Była taka drapieżna i niebezpieczna przy tym. Inne kobiety takie nie były....  No może oprócz Angeli ale ona nie jest człowiekiem to jakiś Demon.
Minęły dwa dni odkąd tu jest i życie z nią mi się podoba. Ale nie chce dla niej takiego życia. Chce jej zapewnić lepsze życie bez strachu czy mordu. A zapewnić jej to tylko wtedy jak się stąd wydostaniemy.
Do namiotu weszła Yoshii, spojrzała na mnie i uśmiechnęła słodko. O dziwo ten uśmiech mnie bardziej przeraził niż zadowolił.
Odwzajemniłem mimo wszystko ten uśmiech by nic nie podejrzewała.
- Co tam? - Zapytałem się choć w tej chwili chciałem wyjść z namiotu niż rozmawiać.
- Dobrze. Dostałam misję do wykonania. Jutro wyruszam. - Oznajmiła i zaczęła pakować do plecaka potrzebne rzeczy.
- A jaka to misja? - Śledziłem wzrokiem każdy jej krok. Poruszała się jak zawsze zgrabnie i zmysłowo.
- Mam zabić pewnego człowieka. - Odezwała się normalnie. Jakby zawsze to robiła i nic ją to nie ruszało.
Zdenerwowało mnie to, nie miałem już ochoty na nią patrzeć więc wyszedłem z namiotu, a potem z wioski.
Ruszyłem w jedno miejsce które zawsze mnie uspokajało i gdzie potrafiłem jasno myśleć. Zobaczyłem po paru minutach znajome rysy pustyni, a po chwili malutką oazę. Było tu tylko jedno drzewo i małe jeziorko. Choć upał był przytłaczający, a słońce dawało z siebie wszystko, nie przejmowałem sie tym i ściągnąłem z siebie ciuchy. Wszedłem do wody zanurzając się. Woda była gorąca ale przyjemna. Pomogło mi się to oczyścić i uspokoić.
Bardzo chciałem pokazać to miejsce Yoshii ale...sam nie wiedziałem czy powinienem.
Nie byłą taka sama. Coś się musiało stać, że nagle się tak zmieniła.  
Wynurzyłem się i dryfowałem na wodzie. Rozmowa z Angelą mi się przypomniała za nim jeszcze straciła pamięć. 
Siedziała na gałęzi najwyższego drzewa w wiosce. Widząc ją zacząłem się wspinać zastanawiając o czym chciała z mną rozmawiać. Gdy w końcu się zrównałem się z nią spojrzała na mnie. 
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - Zapytałem się bez ogródek. 
- O Yoshii i jej przeszłości. - Odparła. Chciałem się temu sprzeciwić lecz nie dała mi szansy. - Nie mówię ci tego, bo chce czy mam taki kaprys, mówię ci to bo muszę, bo to mój obowiązek. - Nie byłem ku temu przekonany ale kiwnąłem głową na znak zgody. - Widzisz gdy Yoshii była mała jej wioska została zamordowana, a ona cudem przeżyła. Tę wioskę ja zniszczyłam, nie dlatego, że chciałam a zostałam do tego zmuszona. Yoshii przeżyła traumę i przez jakiś czas zabijała kogo popadnie. Nie znała litości dla nikogo jednak z czasem się jej to znudziło i trafiła do tej gildii gdzie się całkowicie zmieniła. Jednakże... jeśli ona znowu przeżyje jakąś traumę to znowu zacznie się zachowywać jak dawniej i będzie zabijać do póki jej się to nie znudzi.....
Jak teraz o tym pomyślałem to doszedłem do wniosku, że to moja winna. 
Obróciłem się na brzuch i popłynąłem na brzeg by wyschnąć, ubrać się i  wrócić do obozowiska, naprawiając swój błąd. 


Angela

- Jest cięży niż myślałam. - Jęknęłam niosąc na plecach brata.
Ciągle myślałam o tym mężczyźnie który mnie zaatakował. Najbardziej niepokoił mnie ten czarny miecz, który posiadał. 
Las się rozrzedzał i było widać już polana, a na środku polany domek, a raczej fortece nie do przebicia. Choć wyglądał jak zbudowany z drewna i na zniszczony to był tylko kamuflaż. Ten domek był zrobiony z marmuru otoczony polem ochronnym. 
- Może nie ma go w domu? - Mruknęłam i postanowiłam w końcu zrobić pierwszy krok i weszłam na tę polanę. 
Z każdym krokiem traciłam swoją pewność siebie i zaczął ogarniać mnie strach. Widząc coraz bliżej drzwi zwalniałam, aż stanęłam przed nimi i zapukałam dwa razy. Rozniosło się echo i usłyszałam zgrzyt, coś się zakręciło, przewróciło, brzdąknęło i grunt pod moimi nogami się schował ukazując przepaść.
Spadałam wraz z bratem dosyć szybko, aż w końcu walnęłam w podłoże i chwycił mnie łańcuch. Pociągnął w stronę ściany by unieruchomić mnie magicznym kręgiem. Spojrzałam mimo wonie na brata i okazało się, że ktoś nad nim stoi i chwycił brutalnie za włosy. Nie poruszyło mną to ale postaci nie widziałam i nie mogłam zobaczyć kto to jest. 
Puścił Nevla i spojrzał na mnie. Widok złotych oczu był przerażający, a zarazem dziwnie uspakajający. Zrobił kilka kroków do przodu i na jego twarz padła smuga światła. Od razu rozpoznałam mężczyznę. Miał długie ciemno fioletowe włosy, mocne rysy szczęki i bardzo dobrze zbudowany, choć miał już ponad pięćdziesiąt lat. Podszedł bliżej i zobaczyłam lekki zarost na jego szczęce, obdartą i brudną od plam oleju bluzę, podniszczone spodnie i masywne buty, a wszystko miał zniszczone przez liczne wynalazki, które tworzył. Niektóre by mogły zniszczyć kraj, a inne były do niczego. 
Dotknął mojego policzka zabrudzoną ręką i okręcił ją kilka razy by przyjrzeć się lepiej. 
- Zaiste to ty. - Mruknął i z całej siły uderzył mnie w policzek zostawiając czerwony ślad swojej ręki. 
Emocje ze mnie wszystkie uleciały. Nie miałam ochoty na niego krzyczeć czy cokolwiek innego zrobić. On....
- I co nic nie powiesz? - Zapytał i znowu chwycił moja twarz bym spojrzała w jego oczy. Widziałam w nich furię.
On....
Uderzył mnie znowu w twarz i krzyknął: 
- Ile razy ci powtarzałem, że nie masz dać się ponosić emocją?! 
On.....
Ponowne uderzenie i w końcu poczułam ten ból na policzku. Poleciały mi łzy. 
- Nie rycz mi tu....!
- Straciłam pamięć!! - Wrzasnęłam, a łzy ciągle mi leciały ciurkiem. - Nie chciałam tego zrobić ale nie wiedziałam kim jestem! Ja nie pamiętałam niczego! - Rozryczałam się jak małe dziecko, a on był w szoku. 
Nigdy nie dawałam się tak ponosić emocją. Jedynie gniewu nie potrafiłam schować ale to był wyjątek. A teraz płakałam jak małe dziecko. 
- Przyszłam do ciebie bo się pogubiłam znowu! Odzyskałam pamięć ale nie wiem co mam robić! Gdybym wiedziała, że mnie tak potraktujesz bym nie przyszła! 
Łzy coraz bardziej mi leciały i traciłam panowanie nad sobą. Byłam już bezsilna, a On...
- Uratowałeś mnie! Lecz i tak ciągle to robię więc.... więc mnie zabił skoro jestem takim zagrożeniem. - Mruknęłam już ciszej i poczułam jak łańcuch przy ręce i magia wiążące moje ruchy uwalniają mnie i padłam na kolana. 
Poczułam jak mnie przygarnia do siebie.  
On jest dla mnie jak...
- Jakbym mógł ciebie zabić skoro jesteś dla mnie jak córką?
... Ojciec, którego nigdy nie miałam.
Wtuliłam się w niego i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Czując jego ciepło było mi lżej trochę. 
Moja przeszłość, mój ból, moje cierpienie jakby zaczęło na tę chwile istnieć i pojawiało się to jasne światło, które próbowało mnie ratować przed ciemnością.

2 komentarze:

  1. co tu dużo mówić, jak zawsze świetne :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja jak zawsze dziękuje :* i dziękuję za taką wierną czytelniczkę :) <3

      Usuń