niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 3 - Polowanie

  Angela

- NIEEEEEEE - Wrzasnęłam kiedy zamachnął mieczem. 
Myślałam, że chce zabić dziecko ale on rzucił w moja stronę miecz. Wiedziałam, że nie uniknę tego więc czekałam aż mnie trafi i pozbawi życia. Pragnęłam tego. Pragnęłam śmierci. To najlepsze co mogło mnie spotkać w życiu ale życie nie jest takie łatwe. Nie jest usłane różami i często nie dostajemy tego co chcemy. To rzeczywistość.
Miecz był coraz bliżej, a ja spoglądałam na dziecko i tak jak na nią patrzałam, chciałam przeżyć ale tylko po to by ją uratować. Chciałam chociaż raz coś dobrze zrobić. Ale to nie było możliwe w tej chwili nie mogłam się ruszyć, a leczenie siebie nie pomagało. Rana na brzuchu była zakażona brudną magią. 
Miecz miał już się we mnie wbić, kiedy nagle pojawiła się przede mną postać. I to w ową postać wbił się miecz. Przebiła jego serce. I to on wydał ostatnie tchnienie padając jak kłoda. 
Patrzyłam na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Krew ochlapała mi twarz, zasłoniłam usta ręką. Ciężko oddychałam, a w uszach słyszałam przeraźliwy krzyk dziewczynki.
Ruszyłam się powoli. Nie chciałam ale coś mi mówiło, że muszę  zobaczyć jego twarz więc obróciłam go na plecy i pożałowałam tego. Był to młody mężczyzna o szkarłatnych włosach i oczach o kolorze tango w których już nie było życia. Zamknęłam mu je.
Znałam go. Nazywał się Ken'ichi. Był bardzo bogaty, rodzice go rozpieszczali, aż w końcu oni zrozumieli, że to był błąd. Nic nie potrafił, nic nie chciał robić tylko to co on chce. Nie wiedzieli jak dotrzeć do niego więc podali ogłoszenie. Zgłosiłam się bo myślałam, że będzie to łatwe zadanie, ale się myliłam. Nic nie rozumiał, buntował się, aż w końcu uciekł i prawie zginął ale ruszyłam mimo wszystko za nim i go uratowałam ( Od Autora: Oczywiście w ostatniej chwili  go uratowała by miał nauczkę na przyszłość ale za to zarobiła okropną ranę w gratisie :P).Dostał nauczkę i powoli się zmieniał na lepsze. Nie był tym samym zbuntowanym chłopcem co kiedyś. 
Ale nie rozumiałam dlaczego  On tu robił? Kiedy tu się znalazł ?  I nie dostane odpowiedzi na to pytanie bo jedyna osoba która mogła mi odpowiedzieć, nie żyje. Ostatni potomek jego rodziny umarł.
- Myślałaś, że zabije to dziecko ?! Głupia jesteś! To dziecko jest dużo cenniejsze od Ciebie!! Oczywiście Ciebie zabije o to się nie martw, Moja Piękna. 
Puścił Małą i ruszył w moja stronę. Spojrzałam na niego z nienawiścią gdy stanął przede mną. Klęczałam chcąc go dosięgnąć, a on wyrwał miecz z serca Ken'ichi, podniósł go i zamachnął się. 
Chciałam śmierć i tak  się miało spełni moje życie. Zamykałam powoli oczy godząc się na to, ale za nim to zrobiłam, spojrzałam na dziewczynkę. I coś we mnie zawrzało. Życie ma pełno dla nas niespodzianek  i nie zawsze się toczy tak jak my se to zaplanujemy. Zwłaszcza moje.
Chwyciłam ręką miecz, który miał mnie pozbawić głowy. Piekący ból dał mi znać, że żyje, a ciepła krew dodała mi sił. Wyrwałam go z jego rąk i odrzuciłam do tyłu. Spojrzałam na niego wściekła. Polizałam rękę po wewnętrznej stronie uśmiechając się szeroko.
- Ty dziwko! - Warknął chcąc mnie uderzyć ale byłam szybsza.
Podniosłam pięść w której pojawił się kastet z siedmioma długimi kolcami, przywaliłam mu prosto w klatkę piersiową. Siła nacisku spowodowała,że odleciał dobry kawał. Z rany na klatce piersiowej zaczęła wyciekać gęsta krew. 
Kastet zniknął i szybko podbiegłam do dziewczynki. Chwyciłam ją i ruszyłam w stronę urwiska. Za nim skoczyłam spojrzałam ostatni raz na ciało Ken'ichi. 
Leciałam w dół, zobaczyłam wbity miecz i chwyciłam go. Wpadłam do jaskini w której szybciej się znajdowałam. Spojrzałam na małą i zaczęłam ją leczyć magią, która mi została. Dziewczynka ledwo oddychała, straciła mnóstwo krwi. Miała połamane 4 żebra i gdzie nie gdzie miała rany cięte, głębokie i szerokie. Najgorsze i najpoważniejsze rany wyleczyłam, zostały zadrapania i kilka siniaków, nieszkodliwych i ledwie widocznych dla oka. Po chwili odzyskała przytomność. Spojrzała na mnie przerażona, chciała już krzyczeć ale zasłoniłam jej usta.
- Ciii... Nic Ci nie zrobię. - Spojrzałam na nią a ona kiwnęła głową na znak zrozumienia. Opuściłam rękę i kontynuowałam. - Musisz być teraz cicho. Ten mężczyzna może zjawić się tu w każdej chwili. Idź tam korytarzem. Znajdują się tam ludzie, którzy na pewno Ciebie ochronią. Ale musisz ich przetrzymać tam jeden dzień.
Popchnęłam  ją w stronę korytarza.
- Biegnij. 
Spojrzała jeszcze raz na mnie i szybko ruszyła. 
Rana mocno krwawiła. Zadawałam sobie sprawę, że w każdej chwili mogę stracić przytomność ale zrobię wszystko by zabić tego człowiek, choćby za cenę własnego życia.
Usłyszałam szelest. Wstałam i obróciłam się w jego stronę. Od razu ruszył w moją stronę, chwycił mnie za szyje i wbił mnie w ziemie. Zaczynało brakować mi powietrza, chciałam się wyrwać ale nie mogłam, był za silny.
- Gdzie ona jest?!! Gdzie jest dziewczynka?!! - Krzyczał przyduszając mnie mocniej do ziemi...

Gdy tak o tym teraz wspominałam, wydaje się to takie odległe i nie prawdziwe. Chociaż zdarzyło to się 2 dni temu. Dziewczynce nic nie było. Była cała i zdrowa. Jedyne co mi może o tym wszystkim przypominać to rana, a raczej już blizna.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam odwijać bandaże.  Z rany została tylko cienka różowa linia. Wyleczyłam się magią, która mi się zregenerowała po dwóch dniach i oczyściła z brudnej magi.
Dopiero świtało, a nikt się jeszcze nie obudził, a chciałam już iść. Mogłam odejść bez słowa ale miałam wrażenie, że by mnie szukali więc wolałam przeczekać to mimo wszystko. Powiedzieć parę słówek i tyle.
Po jakimś czasie gdy niebo zmieniało swą barwę na jaśniejszy zaczęła dopadać mnie irytacja. Naprawdę chciałam już iść ale ciągle nikt nie wstawał. Westchnęłam.
- Jak można tak długo spać? - Pokręciłam głową. - Idę na coś zapolować. Przynajmniej się trochę zabawie. 
I ruszyłam zadowolona z mojego pomysłu. Stanęłam na środku lasu, rozłożyłam ręce i zaciągnęłam się zachłannie powietrzem. Poczułam tupot kopyt i po chwili do mych uszu dobiegło ciepłe i tętniące życiem serca zwierząt. Wykrzywiłam usta w drapieżny uśmiech kiedy powietrze odezwało się na moją gorącą myśl by mi wskazało drogę do nich. 
Wiatr wokół mnie zawirował i zawiał mocniej na wschód. Ruszyłam w tamtą stronę. Po 5 minutach natrafiłam na stado jeleni. Mogłam normalnie trafić używając zmysłów ale chciałam zaoszczędzić sobie czasu.
Wspięłam się na najbliższe drzewo i przywołałam łuk. Łuk był cały z metalu, miał piękny wykuty wzór ale miał pewną wadę. Nie nadawał się do walki ale za to nadawał się na łowy lub na pokazy. Został stworzony z bardzo kruchego metalu. Gdyby się go uderzyło zbyt dużym naciskiem to by pękł na pół.
Naciągnęłam cięciwę z 5 strzałami, wycelowałam i puściłam. Usłyszałam charakterystyczny świst. 4 strzały trafiły wyznaczony cel, a 5 chybiła. Jelen uciekł.
Jelenie, które trafiłam były dorodne.Ze skoczyłam z drzewa i podbiegłam do zwierząt. Wyciągnęłam wszystkie strzały i odesłałam łuk ze strzałami do mojego wymiaru.
Chwyciłam każde z nich za kopyta i ruszyłam, ciągnąc je w stronę "obozowiska".





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz