niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 44

Hariko

Nie miał pojęcia jak to się stało ale zobaczył jak Yoshii wchodzi główną bramą do jego wioski. Jedyne co czułem to przerażenie. Weszła prosto do klatki lwa! 
Co robić? Na boga przecież ja nie rozwalę ich wszystkich jak się na nią rzucą by zabić.  Z drugiej strony wolałbym już żeby mnie zabili niż ją ale to nie wchodziło w grę. 
Kirito podniósł jej rękę do góry i krzyknął basowym głosem:
- Ta oto Yoshii dołączyła do naszej wioski! A teraz by to uczcić zabiją tę o to dziecko. - Wepchnęli jakąś dziewczynkę przed nogi Yoshii.
Każdy zaczął krzyczeć i gwizdać, a ja się załamałem. Już lepiej by było gdyby chcieli ją zabić. Nie ma możliwości by ona zabijała to bezbronne dziecko. 
Kątem oka zobaczyłem jak dobywa miecza i przecina powietrze. Każdy ucichł. Po chwili górna część ciała dziewczynki się sunęła na ziemię, zaś jej dół poleciał do przodu. Krew brudziła cała ziemię dookoła. 
- Nie...niemożliwe. - Szepnąłem cicho pod nosem widząc to. 
Czy to była Yoshii, którą znałem? 
To samo ciało, te same oczy, a jednak była w stanie zabić dziecko. Bez choćby mrugnięcia okiem. Nie wahała się nawet przez moment.  
Kirito pociągnął ją w stronę namiotów i pokazał jej jedno. Przysunąłem się bliżej. 
- Od dziś będziesz spać w tym namiocie. Jako coś masz tam współlokatora. 
Dlaczego? Dlaczego to akurat musi być mój namiot?! To kara! Na pewno! Nie ma innej opcji!
Weszła do namiotu i zaczęła się rozglądać. Szybko ruszyłem za nią i odsłoniłem przejście. Namioty były bardzo duże. Jakby się mieszkało w normalnym domu z tym, że bez kuchni i łazienki. 
Stała do mnie plecami, a gdy się odwróciła była szeroko uśmiechnięta. 
- Yoshii... Ja... - Zabrakło mi głosu. 
Jej uśmiech zniknął i w jej ręce pojawił się miecz. Ruszyła na mnie i powaliła na ziemię. Przystawiła mi miecz do szyi.
- Masz pięć sekund by się wytłumaczyć dlaczego zostawiłeś mnie bez słowa. - Wycedziła przez zęby i patrzała na mnie z furią w oczach. 
Jak to dobrze, że nie potrafi zabijać wzrokiem. Byłbym już dawno temu martwy. 
Odetchnąłem z ulgą...... Na chwile. 

Angela

Spokojnie. Tylko spokojnie. Powtarzałam sobie w głowię i patrzałam z furią na brata. 
Sama już nie wiedziałam jak to się stało, że teraz ukrywaliśmy się przed Agomeli. Jak to nazwał mój brat. Był to stwór o głowie byka z bardzo długimi rogami, które miały kolce. Miał osiem rąk i dzierżył cztery topory. Nogi zaś jak u konia i miał skrzydła. 
Siedzieliśmy za jakimiś skałami, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że ten Debil nie potrafił go pokonać! 
Ja może bym to zrobiła ale nie potrafiłam jeszcze kontrolować swojej mocy. Była zbyt potężna teraz jak dla mnie. 
- Jak będzie noc wymkniemy się.  - Mruknął cicho, a ja myślałam, że mu przywalę. 
- Jesteś bezużyteczny. - Odezwałam się w jego stronę, a ten udawał urażonego.
- Agomeli trudno pokonać. Tylko dwóch ludzi to potrafiło. Ty i Natsuno. Niestety ty straciłaś pamięć więc kiepsko to widzę. Innego planu nie uda mi się wymyślić.
- Skoro tak. - Mruknęłam zrezygnowana i zamknęłam oczy by się przespać.
Był dopiero środek popołudnia, a z nim nie chciało mi się gadać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz