piątek, 23 września 2022

Praca zdalna

 Poszukuję do mojego zespolu kilku 

  

Zdecydowanych osob💪


Jeśli chcesz sobie dorobić 


Wypracować pasywny dochód 


 Spłacić kredyt


Kupić mieszkanie 


Zapewnić dobre warunki rodzinie to :


Idealnie trafiłeś 👌


  My Tobie zapewnimy :


Wsparcie 

 

Przejrzysty I sprawdzony plan marketingowy 


Darmowe szkolenia 


Realne zarobki 


Wszystkiego uczymy  -kiedyś to ja byłam, w tym miejscu w którym Ty teraz jesteś


Dlatego nie trać więcej czasu i zacznij działać 💪


Pracuj na siebie wystarczy 8-16  godzin tygodniowo 👌


  Zapraszam na priv ! ! !

środa, 4 stycznia 2017

Rozdział 58 - Ponowne spotkanie

Angela

Prychnęła z zniewagą myśląc o swojej rzekomo siostrze. Nie rozumiała jej co ona sobie teraz myśli! Przecież ma taką ciężką przeszłość, tyle wycierpiała i jeszcze teraz pakuje się w nie wiadomo co. Czyżby chciała się im jakoś odwdzięczyć?... Nie.. to nie możliwe... chociaż...
Myślałam tak krążąc w te i nazad na łące pełnej kwiatów. Nie interesowało mnie to, że wchodzę w rachubę zwierzętom, które syczały lub warczały na mnie. Myślałam tylko o niej i o tym ile jej zawdzięczam. A zawdzięczam jej życie. Może pokrętnego z mnóstwem bólu ale życia. 
Zatrzymałam się raptownie myśląc o tym. 
Westchnęłam przeciągle. Ciągle tylko myślę i myślę. A myślenie nie pomaga, bo nie ma na nich odpowiedzi żadnych. 
Spojrzałam na górę Mędrca. Owszem podglądałam sytuacje jak Ivan ją wyrzucił i mówił, że ma się tam udać. Zastanawiałam się tylko czy mam do niej dołączyć. Wątpię, żeby była zadowolona na mój widok. Szczególnie po tym co jej zrobiłam. 
Myśl o tym spowodowała u mnie poczucie winy. Pokręciłam głową czym prędzej by wyrzucić to z głowy. 
Okręciłam się na pięcie i ruszyłam w przeciwną stronę od góry. Nie mogłam tam iść do niej. Nawet nie wiem co bym jej powiedziała. Jeśli bym w ogóle zdołała wydobyć głos. 
Czym prędzej kierowałam się z dala od góry. Szłam lasem nie patrząc gdzie byle jak najdalej. Przez nie uwagę znalazłam się na polanie na której był skromny mały domek. Choć to tylko iluzja narzucona przez Devile. 
Z domu wyszedł mężczyzna. Był to Ivan. Choć się nie poruszyłam, a nawet nie zaczerpnęłam  powietrza. On mnie zauważył, a jego złote oczy mnie przewiercały na wylot. 
Cofnęłam się nie znacznie i poczułam, że się opieram o kogoś.
- Miło cię znowu widzieć. - Odezwał się smutny głos Nevla. 
Odwróciłam głowę by spojrzeć mu w oczy i widziałam to samo co słyszałam - Smutek. Chciałam coś powiedzieć lecz głos mi uwiązł w gardle. 
- Jak zwykle nie wiesz co powiedzieć. - Ostry głos mnie przestraszył za pleców. 
Chwycił mnie za nadgarstek mocno i pociągnął mnie do "domku". 
- NIE!!! - Krzyknęłam przerażona. Nie chciałam iść. Nie po tym co im zrobiłam. 
Lecz mnie nie słuchali. Żadne z nich. Nawet nie chciałam myśleć co mnie tam czeka. 
Ivan wepchnął mnie do środka i chwycił za przedramię. Mogłam się szarpać, uderzyć, a nawet zabić ich lecz nie chciałam nic z tego nie robiłam bo nie chciałam ich skrzywdzić. Choć nie wiem czym mogłabym bardziej ich skrzywdzić. Wepchnął mnie do kuchni gdzie był już ten cały Toshiko. Wybałuszył oczy na mój widok lecz się opanował po chwili i jadł dalej w ciszy. 
Złotooki posadził mnie na krześle na przeciwko niego, a Nevl podał mi talerz z jedzeniem. Spojrzałam na nich zdziwiona.
- Jedz i nie marudź! - Warknął Ivan i wyszedł z pomieszczenia. Nevl dosiadł się do nas i sam zaczął jeść swoją porcję. 
Widząc, że nie tknęłam nic, a on połowę spałaszował sam odstawił jedzenie.
- Jedz i nie rób tego samego co Devila. - Mruknął przeciągle lecz zadziałało to na mnie.
- Nie robię tego co ona. - Odarłam po kilku kęsach. Uświadomiłam sobie wtedy, że dawno nie jadłam.
- Robisz. Obwiniasz się. - Zamilkł na chwile by później dodać. - Choć Devila to co innego. Ona się nie obwinia o jedną rzecz lecz o mnóstwo rzeczy, a najbardziej o to, że żyje. 
Toshiko zjadł, pozmywał po sobie i odszedł. "Brat" obserwował go do póki nie zniknął mu z oczy. Miał neutralny wyraz twarzy. 
- Co jest? - Zapytałam cicho.
- Zastanawiał się po prostu co ona w NIM widzi i tyle. - Odparł.
- Też cię rozumiem co masz na myśli. 
Jedliśmy dalej w ciszy. Gdy skończyliśmy czynność Nevl zaprowadził mnie do pokoju Devili.
Gdy weszłam  i zamknęłam drzwi czułam wszędzie jej zapach. Położyłam się na jej łóżku i wdychałam jej specyficzny zapach. Łatwiej było mi teraz myśleć jak mam ją przeprosić. 
Przymknęłam oczy i wróciłam wspomnienia do zdarzeń z  przeszło trzech  lata temu.


Devila

Dotarłam do pod nurza góry. Spojrzałam na jej szczyt. Ostry wierzchołek ledwo był dostrzegalny. Stromo było. Patrząc na nią nie wiedziałam jak mam się po nią wspiąć. Lecz se przypomniałam o czystym umyśle. Westchnęłam. Usiadłam po turecku by zacząć medytować by oczyścić umysł. 
Mijały minuty, godziny, aż zapadł zmierzch. Westchnęłam zrezygnowana bo nie dawałam rady oderwać myśli od swojej przeszłości. 
- To moje grzechy. Moja przeszłość. I nigdy nie mogę o niej zapomnieć. Chociaż taką pokutę mogę przyjąć. - Odparłam w cichą noc. 
Zamknęłam oczy wdychając chłodne powietrze, które przez chwilę czułam. Zmieniłam pozycję i stworzyłam kulę ognia, którą odsunęłam trochę. Lewitowała nad ziemią by ją nie spalić. 
- Szkoda by było gdy ta piękna ziemia została splamiona moim ogniem. - Mruknęłam cicho lekko się uśmiechając. 
- Mądre słowa, Devilo. 
Na początku nie dotarło do mnie to co usłyszałam lecz po chwili spojrzałam na prawo od siebie
i siedział tam. Nasze spojrzenie się skrzyżowało. Uśmiechał się lekko przez co zmarszczek wokół oczy się zwiększyły. Miał siwe długie włosy lekko związany w kitek, przez co kilka kosmyków sie wydostało. Ubrany w jak dla mnie sutannę choć inaczej to nazywał. Nagie stopy i  miał na szyi mnóstwo korali. 
- Wiatr mi powiedział, że idziesz do mnie. - Obserwował mnie swoimi bystrymi oczami hebanowymi. - Znowu krzywdziłaś i niszczyłaś. - Spuściłam wzrok słysząc to. - Hm... Mnie raz spotkałaś i wiesz dobrze co ja wiem, a wiem wszystko. Czujesz skruchę, ból, cierpienie, sama się karcisz za to bo to była twoja reakcja ale... - Zawiesił głos bym spojrzała na niego więc tak uczyniłam. - ... też i nie twoja. Straciłaś pamięć lecz ciało reagowało tak jak je wychowano. Więc nie wiń się za to co było w tej wiosce. Nikt cię nie winił za to więc i ty się nie win, Moja Droga. 
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. One były ciężkie dla mnie do zrozumienia.
- To będzie ciężkie. - Mruknęłam w końcu i spojrzałam na kulkę ognia.
- Masz rację. Lecz to dopiero połowa drogi przed tobą.  Więc bądź gotowa.... - Wiatr nosił ostatnie słowa, a jego samego już nie było.
Dopiero połowa drogi? Więc co mnie jeszcze czeka?! Więcej śmierci? Więcej bólu? Tego cierpienia?! 
Wrzeszczałam w umyśle na siebie wiedząc, że to zły pomysł krzyczeć na głos. 
Zdmuchnęłam kulkę ognia lekkim dmuchnięciem ust, a ta się rozpłynęła w powietrzu jakby nigdy jej nie było. Zrobiło mi się smutną na tą chwilę ale ruszyłam z powrotem skąd przybyłam.  

____________________________

Ah.. w końcu natchnęło mnie by Wam coś napisać :) jestem z siebie dumna, że do swojego pierwszego opowiadania coś dodała. :) Tyle tego na głowie, że głowa mała się robi i człowiek jak ma chwile to tylko chce się położyć i spać , a ja tak robię XD 
Będę szczęśliwa jak skomentujecie rozdział :) wtedy też będę miała pewność, że wam się podoba :) a może sami macie jakieś pomysły więc piszcie śmiało ;)

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Rozdział 57 - Impuls

Mei

Wszystko działo się tak szybko, że nie nadążałam już za wszystkim. Ciągle bolało mnie serce po odejściu z tego świata Wena. Teraz Toshiko, Angela, Yoshii opuścili wioskę i nawet nie wiadomo kiedy wrócą. Natsu został nowym Liderem Gildii. A ja.... Ja czułam jak się oddalam od wszystkich.
Jakbym nie istniała już. Każdy mnie wyprzedzał, omija łukiem, a wszystko się dzieje tak że mnie to nie dotyczy.
W sumie nie miałam się czemu dziwić, że tak się dzieje. Uśmiechałam się cały czas i śmiała, a wszystko po to by nikt się nie pytał co mi jest. Nie czułam się na siłach by o tym wszystkim mówić.
Leżałam na łóżku wgapiona w sufit w moim pokoju nie wiedząc co ze sobą dziś zrobić. Odkąd Wena nie ma straciłam swój wigor i radość z życia. Nic nie chciało  mi się robić. Mogłam całymi dniami leżeć na łóżku i nic nie robić oprócz gapienia się w sufit. Lecz nie mogłam bo wtedy się dobijali do mnie i pytali czy wszystko ze mną dobrze.
Z westchnieniem wstałam z wygodnego miejsca. Spojrzałam za okno gdzie świeciło słońce. Podeszłam do wielkiej szafy, która zajmowała prawie połowę ściany. Otworzyłam jedną z kilku szafek i wyciągnęłam żółtą sukienkę chcą się przebrać. Zrobiłam to czym prędzej. Ściągnęłam luźniejsze ciuchy i po chwili naciągnęłam suknie na siebie.
Luknęłam w lustro chcą zobaczył ułożenie włosów. Kilka poprawek ręką zrobiłam bo zdecydowanie wystarczyło. Z pokoju wręcz wybiegłam by założyć buty na płaskiej podeszwie. Trzasnęłam drzwiami z hukiem.
Nie wiem co mną kierowało, że tak szybko wyszłam z domu. Kierowałam się jakimś impulsem. Jakby coś mnie ciągnęło prze wioskę do środka lasu. Próbowałam utrzymać normalne tępo lecz było to ciężkie. Ze wszystkimi z którymi się mijałam witałam się z pełnym uśmiechem, a oni ze mną. Gdy tylko drzewa mnie zakryły ruszyłam biegiem. Biegłam tak szybko ile potrafiłam.
Mknęłam przez las tak jak dawniej. Wybiegłam na polanę. Drzewa otaczały ją tworząc równe koło. W środku polany rosły piękne fioletowe kwiaty różnego rodzaju. Znajdowały się też na niej różne zwierzęta. Jednym z nich był Królcza. Długie zabawne uszy, które były klapnięte, słodki mały nosek, rogi i długie kły pięknie prezentowały się z czerwono-czarnym futerkiem. ( Opis trochę cienki XD ale chodziło mi o królika XD następnym razem postaram się lepiej opisać ;) ) Przykicał w moją stronę, a gdy mnie wyczuł stanął na tylnych łapkach i mi się przyglądał. Sięgał mi prawie do pasa. Uśmiechnęłam się w jego stronę, a ten się w odpowiedzi odwrócił tyłem i pokicał dalej.
Zastanawiała mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego tu przyszłam? Po co tu jestem? Dlaczego dałam się ponieść impulsowi?
Mnóstwo pytań, a zero odpowiedzi. Przeszłam na środek polany i usiadłam. Podziwiałam piękno tego miejsca. Cisza, spokój, pięknie wszędzie dookoła, zwierzęta hasające wśród kwiatów jedząc je.
To miejsce w jakiś sposób zaczęło mnie uspokajać. Wszystkie moje smutki, gorycz, nerwy,  a nawet samotność opuszczały moje ciało pozostawiając spokój i harmonie. Rozłożyłam się biorąc głęboki oddech chcąc rozluźnić bardziej ciało, co poskutkowało bardzo szybko. Rozczapierzyłam palce czując jak łaskocze mnie zielona trawa. Zapach pięknych kwiatów pogłębił się jeszcze bardziej, był bardziej intensywny, że aż prawie mdlił. Zamknęłam oczy chcąc wsłuchać się w naturę. Dobiegały do mnie różne odgłosy. Od śpiewu ptaków po szum lekkiego wiatru. Uśmiech sama wpełzł mi na twarz. Sama nie pamiętałam kiedy ostatnim razem się uśmiechałam. Tak szczerze i od serca.
Kiedy z powrotem otworzyłam oczy tuż przed twarzą zobaczyłam Królcza. Tego samego co wtedy. Jego czerwone oczy mnie przyciągały. Nie potrafiłam oderwać od nich wzroku. Im dłużej patrzałam w nie tym bardziej traciłam czas, a moje powieki robiły się coraz cięższe, aż w końcu opadły.
Miałam wrażenie, że świat wiruje. Najpierw powoli, potem coraz szybciej i szybciej. Jakby ktoś je napędzał, a ja wraz z nim się kręciłam we wszystkie możliwe strony. Gdy spojrzałam w dal spostrzegłam jak zmienia się krajobraz. Z zielonych polan, które pamiętam z dzieciństwa w kraju Chaos zmieniały się w skały. Drzewa, rośliny, woda usychały i zostawała sucha ziemia i piach. 
Świat się zatrzymał i przestał wirować. Nic nie było oprócz ziemi, piachu i mocnego słońca raniące moje oczy i delikatną skórę. Spoglądając w dal nic nie widziałam oprócz suchej ziemi. 
Odwróciłam się by spojrzeć w drugą stronę i zobaczyłam Wena. Sparaliżował mnie ten widok, a on wykorzystał tą okazję i zdzielił mnie prosto w twarz kijem. Sprawiając , że upadłam na ziemię tracąc przytomność. 

poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 56 - Uczucie przeszłości

Toshiko

Uciekła ode mnie. Po prostu uciekła. Na początku nie wiedziałem dlaczego. Co ja takiego zrobiłem? Pytania mi się cisnęły. Jedno za drugim, a odpowiedzi żadnych. Próbowałem ją złapać ale unikała mnie. Gdy tylko mnie widziała od razu znikała mi z oczu. Jakby była tylko powietrzem. Wystarczyło mrugnięcie okiem i po niej ślad znikał.
Od dwóch dni w ogóle jej nie widziałem. Zastanawiałem się co z nią jest? Czy nic jej nie jest? Czy czuje się samotna? I przede wszystkim: Co ja jej zrobiłem ?
Wytarłem brudną ręką od smaru twarz ścierając krople potu. Nie przejmowałem się tym, bo już szybciej byłem brudny. Konstrukcja Ivana była pokaźna i nieźle u szczerbiona. Stal zardzewiała, gdzie nie gdzie się kruszyła. Smar był wszędzie, a lał się jakby co najmniej codziennie był używany.
- Ekhm..! - Znaczące ale jakże irytujące kaszlnięcie dobiegło do mnie gdy na chwile postanowiłem se odpocząć.
Chcąc nie chcąc spojrzałem za głowę leżąc na brudnej ziemi. Czerwone oczy świeciły się jak gwiazdy zdjęte prosto z nieba. Ich blask był mocny na tyle by rozświetlić tlący się pół mrok w tym magazynie.
Nie spuszczałem z niego wzroku ale też się nie odezwałem. Obserwując jego twarz zauważyłem bardzo duże podobieństwo do Angeli.... Nie... Devili. Ich oczy, włosy, rysy twarzy... Wszystkie były takie same. Nic ich nie różniło ale jak przypominałem sobie ich siostrę to ona się różniła...
- Czemu ty i Devila wyglądacie inaczej niż Angela ? - Wybałuszył oczy zaskoczony tym ale po chwili się wziął w garść. Czekałem cierpliwie na odpowiedź.
Minuty się przedłużały, a mi się kończyła cierpliwość. Już myślałem, że nie udzieli odpowiedzi więc chciałem wziąć się do pracy chcąc choć trochę zrobić w tym badziewie. Chwyciłem klucz, a ten zabrał głos.
- To nie jest takie łatwe do wyjaśnienia. - Zaczął,a ja przerwałem swoją czynność nie rozumiejąc go.
- Co masz na myśli? - Wyszedłem z pod tego cholerstwa złomu i usiadłem twarzą do niego.
- Widzisz jesteśmy rodzeństwem jednocześnie nie będąc nimi. Anegla i Devila wyglądają jak bliźniaczki ale nimi nie są tak po części. Mają dwóch innych ojców lecz jedną matkę i.... Devila jest starsza. Dużo starsza od Angeli. - Spojrzałem na niego jak na idiotę, a on na mnie z litością. - Mówiłem, że trudno to wyjaśnić. - Chwycił się za kark ze zdenerwowania i oblizał nerwowo usta. - Kurwa... Nie ważne. Ciebie to w tej chwili nie powinno interesować! Czy ty zdajesz sobie sprawę jak potraktowałeś Devile! Ona przez ciebie cierpiała! Patrzałeś na nią tak jakby zabijała niewinne osoby bo tego chciała! Kurwa... Ona nie miała wyboru! Chciała nas chronić poświęcając siebie samą! Skazując na piekło!.... Ona ciebie kocha...! A ty...?!... Weź użyj czasami tych szarych komórek jeśli tak jakieś masz i przemyśl to! Mam ciebie serdecznie dosyć chuju jeden. Co ona w tobie widzi?! - Jego głos się oddalał wraz z nim. Zostawił mnie samego po tym wybuchu złości.
Gdy teraz o tym wspomniał olśniło mnie. Nie zdawałem sobie sprawy, że mogłem tak na nią patrzeć.
Chwyciłem się za głowę i położyłem na podłodze myśląc o tamtym dniu.
Wyznała prawdę jak ma na imię i coś we mnie się jakby poruszyło. Jakby coś sobie ciało przypomniało, a umysł nie.
Naszyjnik na szyi się rozgrzał dając o sobie znać. Mimowolnie chwyciłem go do ręki i przyjrzałem uważnie po raz pierwszy.
Srebrne skrzydła otaczające kamień błyszczały na tle jasnego płomienia świecy. Dzwonki poruszały sie lekko jakby wiatr w nie dmuchał, a kamień wiecznie zimny prawie palił mi rękę. Jego spokojny kolor zmienił sie w barwę żywego ognia. Płomienie w nim tańczyły, a cienie się lekko poruszały wraz z nimi.
Przystawiłem kamień do oka chcąc zobaczyć co jest w środku.Ciepło raniło me oko ale widok mnie ten sparaliżował.
Widziałem tam moja starą wioskę. Drewniane chatki jedna koło drugiego. Owcere, świnkany i inne domowe zwierzęta hasały po polanach. Ludzie chodzili spokojnie, a dzieci hasały wesoło. Niebo pokrywały gęste czarne chmury lecz to był standard. Jedyne co nie pasowało to to że wioska była cała.
Gdy ja opuszczałem swoją wioskę była kompletnie zniszczona. Tylko popiół i smród pozostał. Wioska tego dnia została zniszczona przez tą pogodę. Błyskawice pokryły całe niebo wraz ziemią, a ona stanęła w płomieniach. Z wioski liczącej ze pięćdziesiąt osób wyszło całe pięć. Ja byłem jednym z tych "szczęściarzy". Oparzony na całym ciele ale żywy. Nie wiem co się stało z resztą. Każdy po czując się troche lepiej lub zdatnym do chodzenia poszedł w inną stronę.
Widok tak spokojnej wioski mnie zdziwił. Przyprawiało mnie o to o ból serca, a jednocześnie bardzo radowało i uspokajało.
Im dłużej się wpatrywałem w kamień tym więcej znajdowałem szczegółów i rozpoznawałem ludzi. Jedyne czego nie powinno być to drobnej osoby na górze. Ta osoba miała długie czarne włosy, które lekko falowały pod napływem powietrza. Obserwowała moją wioskę z góry. Obrócona tyłem nie widać było twarzy. Nagle podniosła  z wahaniem rękę, a z nieba poleciały błyskawice, a niebo zagrzmiało, że aż uszy bolały. Co dziwne odniosłem wrażenie jakbym znowu tam był i przeżywał. Serce przyśpieszyło swój bieg, a przeżycia wróciły z mocniejsza siłą, które zakopałem gdzie w środku.
Tego dnia siedziałem w domu bawiąc się w chowanego z rodzeństwem. Schowany w szafie próbowałem się nie śmiać z nie udanych prób znalezienia mnie przez starsza siostrę. Kątem oka spojrzałem za okno skąd dobiegało niezwykle jasne światło i huk. Nie pamiętam co się działo po tym huku ale gdy odzyskałem uczucie w ciele żałowałem. Wszystko mnie paliło, zewsząd słychać było wrzaski agonii. Gruba belka od dachu przygniatała mnie, a ja próbowałem się uwolnić. Kopalem i pchałem z całych sił lecz nic nie ruszyło za to czułej jak zaczyna mnie niemiłosiernie palić żywcem. Traciłem nadzieje na przeżycie, a czarny dym odbierał resztki powietrza. Czułem jak zaczynam tracić przytomność. Przestałem walczyć czekając na koniec. Nic już nie czułem. Czułem się jak obserwujący. Zobaczyłem osobę. Peleryna zasłaniała całą jej twarz ale długie czarne włosy wystawały za materiał. Była to ta sama osoba co na górze. Wyciągnęła rękę. Rękę dziecka. Chwyciła mnie i przestałem czuć palący ogień, a zacząłem czuć przyjemny chłód. Ciemny widok nieba wymieszany z dymem zastąpił jasny błękit. Osoba ta przyłożyła ręką tuż nad moja klatka piersiową, a mocniejszy wiatr sprawił, że kaptur z głowy jej spadł lecz przez chwile włosy zasłaniały twarz. Jeszcze chwila i miałem zobaczyć twarz oprawcy tego czynu jak i zbawcę moje go.....
Uczucie braku powietrza zmusiło mnie do jego zaczerpnięcia lecz nie mogłem go wziąć. Oderwałem z trudem wzrok od kamienia. Jego gorące krawędzie nagle przestały parzyć i stały się chłodne, a wszystko zniknęło. Jakby nic się nie stało, a to było zwykle złudzenie.
Mocny uścisk nogi na brzuchu uniemożliwiał mi zaczerpnięcia powietrza ale kiedy spojrzałem na sprawcę od razu ją wziął. Chciałem go rozszarpać na strzępy. Uczucie gniewu ogarnęło mnie jak nigdy w życiu. Byłem bliski by poznać tą osobę o której usilnie próbowałem zapomnieć.
- Nie których rzeczy z czasem się lepiej dowiedzieć niż szybciej. - Odezwał się Ivan i wyciągnął w moją stronę rękę. Te słowa. podziałały na mnie jak zimna woda. Przyjąłem ją z miłą chęcią. - Choć coś zjeść bo mi tu padniesz. - Odparł odwracając się i skierował do małej kuchni.
Przez te krotka chwilę udało mi się uspokoić.

piątek, 26 lutego 2016

Ważna wiadomość :D

Hahaha XD no Hej tak  śmieszna sytuacja wyszła XD właśnie czytam sobie te moje rozdziały i ta retrospekcja ( Rozdział 53 ) jest sprzeczna z tym co napisałam szybciej ( Rozdział 52 ) , konkretnie mówiąc chodzi o wyznanie prawdy na temat imienia głównej bohaterki  więc no cóż usunąć nie usunę bo mi szkoda tego jednak ( lenistwo XD ) Jak tak teraz o tym myślę to doszłam do wniosku, że obojętnie które przeczytacie jest zgodne z moją wizją. Bo obie wersje mi się podobają a w jedno nie da się napisać ( szkoda ) Więc to od Was zależy, którą wersje weźmiecie za prawdziwą ;) I jeszcze jedno będę pisała dalej zgodnie z retrospekcją ( Rozdział 53 )

piątek, 12 lutego 2016

Rozdział 55 - Nowy Lider Dark Night

Natsu

Swoim uszom nie wierzyłem kiedy usłyszałem te jedne konkretne słowa padnięte z ust Lin :
- Nowym Liderem Gildy Dark Night jest Natsu.
Minęło jakieś dziesięć minut po tym ogłoszeniu, a ciągle panowała cisza. Nikt nie śmiał zabrać głosu i powiedzieć co o tym sądzi. Ja najbardziej się ze wszystkich bałem. Pot lał się ze mnie, a w ustach mi zaschło.
JA?? Nowym Liderem?!!!! Chyba w głowach im się po przewracało!
Patrzałem wszystkim po kolei w oczy. Dziewczyny nie śmiało się uśmiechały, zaś faceci byli poważni i myśleli o tym wszystkim co zaszło dziś.
W końcu nie wytrzymując już tego napięcia wstałem z wygodnego krzesła, a wzrok wszystkich na mnie spoczął. Miałem zamiar przerwać tą ciszę ale widząc wszystkie oczy skierowane w moją stronę spanikowałem.
Skierowałem wzrok przede wszystkim na Lin szukając w niej oparcia, a ta nieznacznie kiwnęła głową uśmiechając się przy tym lekko sprawiając, że wyglądała dużo młodziej niż wiek na to wskazywał.
Dodało mi to dużo otuchy i odwagi. Oblizałem usta, zaczerpnąłem ostatni raz powietrza by je powoli wypuścić chcąc odprężyć napięte mięśnie i zabrałem głos:
- Ja się nie nadaję na to stanowisko. - Odparłem zgodnie z prawdą. - Nie chciałem robić problemów ale nie sądziłem, że sprawy się tak potoczą. - Wszyscy otworzyli szerzej oczy, a nie którym szczęki opadły. - Ja nie wiem co trzeba na tak ważnym stanowisku robić, jak kierować ludźmi, a przede wszystkim jak rządzić! Ja nawet nie potrafię komuś powiedzieć co ma robić, a co dopiero teraz wszystkim kierować. Ja se nie poradzę na tak odpowiedzialnym stanowisku i to jeszcze sam! - Spanikowany zacząłem mówić co mi ślina na język dała. Nerwowo gestykulowałem rękami do póki Lin nie wstała.
- Dasz radę. - Powiedziała pewna siebie. Jej dumna postawa mi imponowała. Kobieta twarda i niezwykle mądra, a na dodatek piękna. Jej onyksowe oczy wierciły moje, sprawiając, że nie sposób było odwrócić wzroku. - Ja ci w tym pomogę. Tak samo inni. Nie musisz od razu brać wszystkiego na siebie. - Dodała po chwili.
- Właśnie. Nie jesteś sam. - Kiyomi wstała i mnie przytuliła chcą dodać mi wsparcia, które było mi niezwykle teraz potrzebne.
- Stary gdyby wszystko zostało na twojej głowie to by Gilda na tym podupadła. - Zarechotał Pao wesoło, że inni zaczęli się dołączać.
- Żeby tylko Gilda. Głównodowodzący by osiwiał jeszcze ze strachu, że taki małolat przejął Gildię - Shan oczywiście też musiał dopowiedzieć swoje.
- Ej nie jestem małolat! Jesteś tylko rok starszy. - Wytknąłem mu lekko oburzony tym dla zabawy co każdy skomentował śmiechem.
- Widzisz każdy ciebie wspiera więc nie masz się czym martwić. - Yuki uśmiechnęła się szeroko do mnie co odwzajemniłem od razu.
- W razie problemów wiesz, że możesz na nas liczyć. - Yu Tain po praz pierwszy zabrał głos wstając do mnie i klepiąc po przyjacielsku w ramię. - Nie popełnij tego samego błędu co Toshiko.
- Właśnie! On zawsze wszystko brał na siebie i nigdy nie mówił jak coś się działo poważnego tylko brał wszystko na swoje barki chcąc nas w ten sposób "chronić" - Przy tym ostatnim słowie Rika dodała w powietrzu cudzysłów dla podkreślenia tego. - Jesteśmy w końcu Gildą, która jest dla nas domem więc powinien nam mówić wszystko. - Każdy był niemy słysząc od niej te słowa ale w duchu każdy musiał przyznać ku temu rację.
Toshiko zawsze brał wszystko na siebie bo nie chciał byśmy znowu coś przeżywali przykrego. Zawsze brał od nas pomoc jak stwierdził, że nie da rady. A w rodzinie tak się nie robi.
Czując delikatny dotyk na ramieniu spojrzałem na tą osobę byłą to Lin.
- Poza tym to do czasu do póki Toshiko nie wróci. Postaraj się najlepiej jak możesz by wywrzeć na nim wrażenie.
- Tak jest! - Wyprostowałem się mówiąc to i skłoniłem lekko ku niej.
Każdy miał z tego ubaw. Dzięki temu atmosfera się polepszyła, byłą lżejsza. Po tym całym zbiegu i powagi rozmawialiśmy sobie do późna do póki nikt nie poczuł się zmęczony. Każdemu było miło i przyjemnie, że nie chciało się odchodzić i psuć zabawy. Pao, Shan, Kiyomi zasnęli na siedząco. Innym lepiły się już oczy do snu.
W końcu postanowiliśmy iść do domów się przespać choć trochę. Wziąłem Kiyomi na barana i zaniosłem do domu. Co chwilę coś mi mruczała do ucha senna. Musiała mieć bardzo przyjemny sen, a ja będę miał o czym opowiadać reszcie.
Wracając do domu miałem chwile by w końcu w samotności to wszystko przemyśleć. Lider Gildii Natsu. Dziwnie to brzmiało. Ciągle nie mogłem w to uwierzyć ale może uwierzę jak się prześpię i wezmę za papierkową robotę, którą Toshiko nie zrobił i się jej sporo nazbierało.
Myśląc o tym krzywiłem się. Nienawidziłem papierkowej roboty, szczególności takiej, że trzeba to wszystko dokładnie czytać i myśleć czy da to więcej korzyści czy straty i jakie będą z tego konsekwencje.
Widziałem raz jak Toshiko je wypełniał i jaki był skupiony przy tym i jak głośno przeklinał. Pierwszy raz słyszałem takie słownictwo, bałem się wtedy cokolwiek do niego powiedzieć w tamtym momencie.
Otworzyłem najciszej jak potrafiłem drzwi od domu by nie obudzić Nana. Kiedy sprawdziłem czy jest w pokoju. Spała skulona wtulona w kordłe. Przez sen się uśmiechała. Widząc ten widok rozczuliłem się na tyle by kucnąć obok niej i pogłaskać po głowię.
Gdy oczy zaczęły bardziej się mi kleić i potężnie zacząłem ziewać odszedłem nie chętnie od niej i sam się skierowałem do swojego pokoju.
Ściągnąłem ubrania pozostając na samych bokserkach i legnąłem jak długi na łóżko. Oczy same mi się zamknęły za nim dotknąłem poduszki i pogrążyłem w głęboki sen.

Następnego dnia, a dokładniej zbliżającego się południa promienie słońca obudziły mnie drażniąc oczy. Mruknąłem przeciągle rozdrażniony i przewróciłem na drugi bok. Chcąc nie chcąc otworzyłem delikatnie oczy. Tuż przed moją twarzą znalazła się twarz Nana.  Przestraszony odskoczyłem do tyłu. Spała jak suseł z maleńkim uśmiechem na twarzy. Z walącym sercem siedziałem i patrzałem na nią.
Odetchnąłem przeciągle ogarniając się w końcu. 
Pogłaskałem ją po głowię i wstałem. Pierwsze kroki skierowałem w stronę łazienki. Ściągnąłem ostatni element mojej garderoby i wziąłem orzeźwiającą kąpiel. Szybko przegnało to resztkę snu i znużenia, a napięte mięśnie się rozluźniały pod napływem wody. Wyszorowałem się i następnie wysuszyłem. 
Owinąłem ręcznik wokół bioder szczelnie by nie spadł. Rozrzuconą bieliznę włożyłem do kosza na brudy. Wróciłem do pokoju. Mała ciągle spała, głęboko pogrążona w snach. 
Wziąłem brudne ciuchy i czyste by  z powrotem wrócić do łazienki i naciągnąć na siebie ciuchy.
Świeże, pachnący i ubrany postanowiłem zrobić nam późne śniadanie. Parówki ugotowane z sałatką i chlebem. Odrobinę dziwne połączenie ale mi smakowało. 
- Dobry.... - Zaspana Nana przyciągnięta odrobiną zapachu stała w drzwiach przecierając drobnymi rączkami oczy.
- Dobry. Choć jeść jeszcze ciepłe. - Uśmiechnąłem się do niej zasiadając za stołem, a ta się uśmiechnęła i czym prędzej dołączyła.
- To było pyszne, Braciszku. - Odezwała się po posiłku i odeszła czym prędzej kierując się do łazienki. Zjadłem szybciej akurat i zmywałem. 
Słysząc jak powiedziała do mnie braciszku byłem w szoku, że musiałem przerwać tą czynność by nie potłuc. Zawsze jak sięgałem pamięcią chciałem mieć rodzeństwo. I choć ona nie jest ze mną powiązana krwią to słysząc te jedne jedyne słowa padnięte z jej słów..... Łzy mi się cisnęły w oczy ze szczęścia. Mając świadomość, że jestem dla niej wsparciem, podporą, że wie że może na mnie liczyć napawa mnie dumą nie do opisania. 
Zatrzepotałem rzęsami by osuszyć niechciane łzy i nie wyjść na mięczaka wziąłem się z zapałem do roboty. 
- Dobra! Brudzie giń przed swoim największym wrogiem czyli mną! Muahaha! 

Późnym popołudniem w końcu wyszedłem z domu. Kierowałem się do Gildii by w końcu zasiąść za tym jednym jedynym stołem. Kiedy udało mi się dojść do budynku przełknąłem nerwowo ślinę. Gdy serce przestało mi bić tak szybko otworzyłem drzwi. Mało osób było z czego się cieszyłem. Każdy wesoło mnie witał, a ja ich. Me kroki same tam chodziły, jakby wiedziały to. Stanąłem na przeciwko tych mosiężnych drzwi. Ich mahoniowy kolor mnie przyciągał ale i odstraszał. Pchnąłem je a te zastękały ze starości. 
Wnętrze pokoju było ciepłe i wygodne. Duży kominek gdzie trzeba rozpalić ogień, Puszysty dywan w kolorach czerwieni, czerni i mchu. Regały z mnóstwem przeróżnych książek. Wielki stół, a na nich sześć ogromnych stosów  z dokumentami do wypełniania, zasłaniały prawie całe okno.
- Toshiko!!!!! - Wrzasnąłem wściekły na całe gardło widząc te papiery. 

czwartek, 21 stycznia 2016

Uwaga :D

Moi Mili pragnę was powiadomić, że na Wattpad pisze historie o Mafii. To będzie krótka historia ( a bynajmniej mam nadzieje XD ) Będę też z czasem wstawiać inne krótkie historie. Mój nick to AngelaDevi18. Mam nadzieje, że będzie Wam się podobały te historie i będziecie mnie odwiedzać tak jak tu ;)
A oto krótki opis tej Mafii : 

Wszystko dzieje się w mieście Tokio. Siedem Rodzin z Mafii. Wszyscy mieszkają obok siebie, a jedna z tych rodzin za potomstwo ma tylko córkę na którą spadną wszystkie obowiązki. Co ją spotka za nim przejmie obowiązki Ojca i będzie zarządzać Mafią? Tego nawet ona nie wie.